30 lipca 2014

Rozdział 3

*DALSZA CZĘŚC KOLACJI  Z ROCKY'M I JEGO MAMĄ*
-Pyszna kolacja,dawno nie jadłam takiego dobrego sushi.
-Poważnie?
-Yhym.
-Dziękuję.
-No świetnie,ty to umiesz podejść mamę.-odezwał się Rocky.
-Mówię serio,ma pani talent do gotowania.
-Oh przestań bo się zawstydzę..To co to oznacza że jesteście razem?-zaskoczyła mama Rocky'ego wstając od stołu,przyznam że prawie się zakrztusiłam sokiem
kiedy to powiedziała.
-Umm..no co ty..mamo..ja nie...-protestował Rocky.
-To może ja pomogę?-zaproponowałam pomoc w sprzątaniu po kolacji.
Kiedy Rocky poszedł się przebrać,ja zostałam w kuchni z jego mamą i pomagałam sprzątać.
-Rocky i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi.
-Jasne,bo wiesz myślałam inaczej,bo skoro zaprosił Cie na kolację,no to może coś jest miedzy wami.-mówiła chyba pełna nadziei jego mama.
-Nie nic nie ma,ale Rocky to naprawdę super chłopak.
Po tej rozmowie,znikąd do kuchni wpadł Rocky.
-Czy ty śmiałeś nas podsłuchiwać?-zapytałam trochę podirytowana.
-Ja? No może troszkę.-uśmiechnął się.
-W takim razie masz przechlapane.-powiedziałam,rzucając głupkowaty uśmiech. -Słuchaj ja muszę sie już zbierać,odprowadzisz mnie?-zapytałam.
-Jasne,nie ma sprawy.
-Dobranoc.-pożegnałam się z mamą.
-Dobrej nocy,mam nadzieję że jeszcze wpadniesz.
Czułam,że między mną a Rocky'm rodzi się coś więcej,niż tylko zwykła przyjaźń...a może się myle?
-Twoja mama to bardzo fajna kobieta.
-Czułem że sie dogadacie. Może częściej powinna brać cię za moją dziewczynę.
-Może powinna.-zaczęliśmy zbliżać się do siebie,moje serce szybciej biło,czułam,że zaraz wydarzy sie coś czego nie zapomnę do końca życia. Miłą sielankę
 przerwał mój telefon,to nie był nikt inny tylko Agnes,kusiło mnie żeby nie odbierać ale musiałam iśc do domu,wkońcu była już 11 w nocy. Szybko oderwaliśmy się od
 siebie.
-Słuchaj,muszę iść.Przepraszam.
-Ale czekaj może...
-Zadzwonię jutro...
Dotarłam w domu,o dziwo Agnes jeszcze nie spała tylko z niecierpliwością czekała na mnie...
-Tada! Wróciłam!
-I? Jak było? Opowiadaj wszystko!
-Ummm...-zacielam się.
-Było aż tak źle?
-Tak źle że aż fantastycznie! Zaprosił mnie do siebie do domu...
-Aww, wydarzyło się coś magicznego?
-Niestety nie,ale chyba wydarzyłoby się gdyby ktoś się do mnie nie dobijał i nie przeszkodził.-popatrzyłam na nią złym wzrokiem.
-Ugh,przepraszam.Nie martw się,na pewno jeszcze będzie ta chwila.A teraz chodźmy spać.
-Oki doki,a słyszałaś że w środę będziemy wystawiać jakąś sztukę w szkole?
-Taa,a w poniedziałek ma dojść jakiś nowy,pewnie straszny kujon..
-Dowiemy się w poniedziałek..
Nazajutrz rano obmyślałam plan jak zachęcić Rocky'ego na kolejne spotkanie,ale może to trochę za wcześnie na drugą randkę???-biłam się z własnymi myślami.
-Agnes,pomóż mi!
-A w czym? Coś się stało?.-pytała się,wychodząc z sypialni.
 -Doprowadź do tego żeby Rocky znów się ze mną umówił.
-Sory Alex,ale nie wiem jak to zrobić,nigdy nie miałam chłopaka.
-Spoko,ty! a może..on powiedział że dzisiaj idzie do kina z kumplami,może się wcisnę do nich?-uniosłam znacząco brwi.
-To wcale nie jest głupi pomysł,możesz spróbować.
-Dzięki za radę,to idę. Trzymaj kciuki za mnie.
-Jasne,trzymam.
-Dzięki,no to narazie.
-Hej.
Tak jak myślałam Rocky był w kolejce po bilety na film,od razu kiedy go zobaczyłam bez wahania podeszłam.
-Hej,mogę się do was trochę wepchnąć?-zapytałam uśmiechnięta.
-A co ty tu robisz?
-Przyszłam obejrzeć "Krwawą noc zombie"
-Spoko,nie mam nic przeciwko,wręcz będzie mi miło.W ogóle to bardzo fajnie wyglądasz.
-Dzięki.-trochę sie zawstydziłam,ale bardzo się ucieszyłam z komplementu.
Kiedy film się skończył,ja poszłam kupić sobie ciastko,a Rocky i jego kumple siedzieli już przy stoliku.
-Emm...że tak się zapytam.Co ona tutaj robi?-zapytał jeden z jego kolegów.
-Dziewczyny są ważniejsze od kumpli?-zapytał niezadowolony drugi kumpel.
-Błagam was,ja z Alex sie tylko przyjaźnimy nic więcej.
-Taa nawet mówisz do niej zdrobniale.
-Bo tak jest łatwiej.-bronił się Rocky.
-Dobra,mów co chcesz,prawda?
-Tak,prawda. Możemy zadawać się z każdym,nikogo nie wykluczamy w odróżnieniu od wrednych i zarozumiałych lasek.
-Błagam Was,ona nie jest taka,naprawdę.
-Taak? Ma czarny charakter,ubiera się na czarno,maluje się na czarno.Jak to wytłumaczysz?
-Oj dajcie spokój,mi to imponuje.
-Okej,ale jeśli się chcesz przyjaźnić z nią to nie z nami. -kumple Rocky'ego sobie poszli,najwidoczniej chyba przeze mnie,czuje się winna.
Rocky'emu najwidoczniej się to pasowało że stracił jedynych przyjaciół,trochę mi się to podobało.
-Serio lubisz horrory?
-Tak,uwielbiam. Jeszcze sporo rzeczy o mnie musisz się dowiedzieć.
-Chętnie. Czemu się kryjesz że jesteś inteligenta?
-Pięknie to ująłeś,ale nie jestem inteligentna.
-To nie prawda,jesteś inteligentna na swój własny sposób,a pod tą śliczną twarzyczką kryję się naprawdę fajna dziewczyna.-chwalił mnie.
-No nie wiem,myślisz że jestem śliczna?
-Pewnie,odkąd tylko tu przyszłaś chyba każdy tak uważa.
-Nic nie powiem,zarumieniłam się?-zaśmiałam się.
-Nie,może troszkę.-zaśmiał sie.  -Podwieźć Cię do domu?
-No dobra. -zgodziłam się.
Chłopak odwiózł mnie do domu,siedzieliśmy tak w samochodzie z dobre 5 minut.
-Tata w pracy?-zapytał.
-Mój ojciec jest więzieniu.-ledwo przeszło mi to przez gardło.
-A mama?-pytał dalej.
-Mama nie żyje.-powiedziałam,powstrzymując łzy.
-Ja nie wiedziałem,przepraszam.
-Nie,nic sie nie stało,to co wejdziesz? Tak na chwilę.
-Jasne.
Weszliśmy do domu,Rocky nie powstrzymywał się i zaczął zadawać pytania.
-Ej,no to w takim razie z kim ty mieszkasz?
-Kiedyś mieszkałam z babcią,ale umarła a teraz mieszkam z  przyjaciółką.
-To gdzie ona teraz jest?
-Nie wiem,pewnie poszła na zakupy.
-Wytłumacz mi co takiego zrobił twój tata,że trafił do wiezienia?
-No co? Po śmierci mamy wpakował sie w jakieś kretyńskie interesy,zresztą już nie pamiętam.Ja pójdę się przebrać.
Kiedy poszłam na górę Rocky został sam w kuchni,jego uwagę przykuło zdjęcie wiszące na  ścianie.
-Podglądasz? -podeszłam do niego.
-To jest twoja mama?
-Taak,poznali się z tatą w liceum. Śmieszne prawda?
-Łał,pewnie strasznie tęsknisz.
-Trochę,sama z Agnes w tym wielkim domu,czasem bywa smutno.
-Strasznie Ci współczuję,wiem jak się czujesz,rozumiem.
-Nie bardzo wiem co powiedzieć. -łzy same napływamy mi do oczu. -Chodź,coś ci pokaże.-otrząsnęłam się i pociągnęłam go za rękę.
-Moja mama zrobiła to zdjęcie,wygrałam wtedy konkurs taneczny w 5 klasie.
-To ty tańczysz?!-zdziwił się Rocky.
-Nie zawodowo,ale trochę tak. Parę miesięcy później mama umarła,nawet nie zdążyłam się z nią pożegnać..Lubie sobie czasem poszperać w jej starych
rzeczach.-wyciągnęłam pudełko z jej starą niebieska sukienką.  -Wiesz...wydaje mi się wtedy że wciąż jest ze mną.-po tych słowach zaczęłam płakać.
-Ej,głowa do góry.Ja zawsze będę przy tobie. -Rocky czule mnie pocałował.

















28 lipca 2014

Rozdział drugi

Po wczorajszej do połowy nie przespanej nocy spędzonej na pogaduchach z Agnes,bez problemu wstałyśmy...a raczej Agnes wstała bez problemu...ja jestem leniem
i śpiochem więc to mówi samo za siebie...
-Wstawaj leniu!-brunetka wzięła dzban zimnej wody i prysnęła mi nią prosto w twarz,abym się obudziła.
-Jezu! Co to? -wrzasnęłam jak oburzona,szybko się obudziłam,ale byłam jeszcze zaspana więc kompletnie nie wiedziałam co się dzieję. Także...jak to ja zawsze
 robię atakuje gdy ktoś mnie atakuje,więc chwyciłam za rękę tego ktosia,wykręciłam,obróciłam i rzuciłam z hukiem o podłogę.
-Ała.-zamrotała pod nosem Agnes.
-Jezu,przepraszam,nie wiedziałam że to ty. Żyjesz?
-Jakoś żyje.-podałam jej rekę i pomogłam wstać. -Rany ty zawsze tak katujesz ludzi?
-Czasami,gdy jest taka potrzeba.
-Wow.
-W końcu mój czarny pas się do czegoś przydaję.
-Masz czarny pas w karate?!  Nie gadaj!
-Hyh,to nic takiego naprawdę.-uśmiechnęłam się i spakowałam książki.
-Ale kiedy? Jak?
-Ehh miałam 12 lat,dawno..
Pojechałyśmy razem do szkoły,Agnes pobiegła jeszcze do sklepu coś załatwić,a ja poszłam już do szkoły.Szłam w stronę klasy z napojem, książkami w rękach,zajęta
pisaniem smsów na telefonie,nagle wpadłam na jakiegoś długowłosego bruneta.Wylał mi napój,przez niego upuściłam książki,a na dodatek mój telefon...upadł na płytki
 i pobił się ekran,nie daruje mu tego.
-Baranie jak łazisz?!-wrzasnęłam. 
-Przepraszam,nie zauważyłem.-podniósł moje książki.
-Zobacz co narobiłeś.
-No przepraszam,kupie ci nowy telefon.
-Nie dzięki,poradzę sobie bez twojej łaskawej pomocy.
-A może wyskoczymy gdzieś w sobotę?
-Nie dziękuje,ile razy mam mówić?
-A ja ile razy mam prosić.No nie bądź taka.
-Sorka mam inne plany..
-Jakie?
-W sumie to...-zacięłam się. Żadne.
-To daj się zaprosić.
-To randka?
-A jeśli powiem że tak?
-To pomyślę nad tym...
-Tak,to jest randka.
-Skoro tak,to...zgoda umówię się z Tobą.
-Super.To przyjadę po Ciebie o 8.00.
-Ok,tu masz mój adres.-zapisałam mu adres na kartce.
Poszłam do domu,zjadłam obiad,byłam mega uradowana,musiałam sie z kimś  podzielić tym że chłopak zaprosił mnie na randkę,ale nie miałam telefonu...więc sama
poszłam do Agnes. Stałam już pod drzwiami,nie mogłam ustać w miejscu,gdy tylko mi otworzyła bez przywitania wpadłam do jej pokoju jak burza.
-Ejj coś się stało?-zaśmiała się.
-Stało się coś wspaniałego!
-No opowiadaj!
-Idę na randkę!
-Aaaaaaa!!!-piszczałyśmy razem z zachwytu.  -Dobra,to jak on ma na imię?-zapytała moja przyjaciółka.
-Wiesz,w sumie to nie wiem,ale jest mega przystojny.
-No to gratuluję,pomogę ci wybrać ciuchy.
-Dzięki,słuchaj mam do Ciebie ważną sprawę.Pójdziemy do mnie?
-Jasne,jestem ciekawa co jest takie ważne.-uśmiechnęła się.
Po jakiejś godzinie doszłyśmy do mojego domu,byłam na maksa podekscytowana żeby podzielić się moim doskonałym pomysłem z moją przyjaciółką,byłam ciekawa czy
 się zgodzi i jak na to zareaguje.
-Słuchaj,czy nie nudzi Cię już to że mieszkasz sama?
-No trochę,mieszkam razem z bratem,ale...
-Ale...-chciałam żeby dokończyła za mnie.
-No ale on niedługo wyjeżdża za granicę.Co masz na myśli?-dziewczyna zupełnie nic nie podejrzewała.
-Chce żebyśmy zamieszkały tutaj razem.
-Tutaj? Razem?
-Tak! Co ty na to? Zgadzasz się?
-Wow! Jasne! Tak!  Oczywiście!-krzyczała i piszczała ze szczęścia.
-Super,nawet nie wiesz jak się cieszę.-uśmiechnęłam się. -Więc tak,praktycznie wiesz gdzie już wszystko stoi i w ogóle,ale musimy zrobić remont sypialni,pomożesz
 mi?
-Jasne,od tego ma się przyjaciół.
Byłyśmy już w sypialni,gdy weszłyśmy nie mogłyśmy uwierzyć własnym oczom.Wszędzie kurz,bałagan jednym słowem artystyczny nieład po prostu.
-Ugh,co tu się stało?-skrzywiła się Agnes.
-No wiesz,od śmierci babci tu nie zaglądałam.
-Oww to trzeba będzie tu posprzątać,oww wiem ja postawie swoje łóżko tutaj.-pokazała.
-Dobra,to ja swoje tutaj.
-Możemy pomalować pokój na biało.
-Lub czarny,czarny jest spoko. Nad łóżkiem powieszę ludzki mózg z lejąca się krwią.
-Nie sądzisz że czarny to trochę mroczny kolor?
- Dlaczego? Lubie ten kolor,jest taki odprężający.
-No spoko,jak chcesz.-popatrzyła się  na mnie jak na wariatkę.
-Nie martw,się jakoś dojdziemy do porozumienia. -rzuciłam kpiący uśmiech.
Nazajutrz wszystko było już gotowe,nasza sypialnia wyglądała jak z bajki.Moja połowa była czarna,a połowa Agnes miała biały kolor.
Szykowałam sie na randkę z mega przystojnym chłopakiem,którego imienia nawet nie znałam,ale wiem że strasznie mi się podobał,a ja chyba jemu też. Gdy zapukał
do moich drzwi,serce zabiło mi mocniej,poczułam coś dziwnego tak jakby motylki w brzuchu,no cóż chyba się zakochałam...
-Hej piękna.-zaskoczył mnie.
-Cześć,to co idziemy?
-Jasne,panie przodem.
-O dzięki,to co będziemy robić?
-Nie wiem czy to nie przesada na pierwszej randce może...wpadniesz do mnie? Poznasz mamę.
-Nie,spoko serio,chyba nie.Nie będę się narzucać,nie musiałeś.
-No wiem,ale byłoby miło.
-To chętnie.To co idziemy?-chłopak otworzył mi drzwi do swojego srebrnego Kabrioletu,a ja no wsiadłam..
-Może,poznamy się jeszcze raz? jestem Rocky.
-Mam na imię Alexandra ,ale wolę jak mówią na mnie Alex.
-Hyh,miło mi.-podaliśmy sobie czule dłonie,po 2 minutach zrobiło się niezręcznie i odłączyliśmy się od siebie.
Po godzinnej jeździe i miłej rozmowie,byliśmy już na miejscu.
-Proszę bardzo,to mój skromny pałacyk. -otworzył mi drzwi do domu.
-Całkiem ładnie tu masz.
-A właśnie poznasz mojego brata.
-Masz brata?
-Tak,zaraz Ci go przedstawie.Ross!-zawołał brata.
-Cześć,kto to?
-To jest Alex,Alex to jest Ross.-podał mi rękę,przywitaliśmy się.
-Fajna laska z Ciebie-powiedział stanowczo Ross.
-Stul twarz.Słuchaj nie jesteś w moim typie,ani trochę mnie nie interesujesz,więc spadaj zarywać do innych dziewczyn.
-Dobra,to ja lece pograć w piłkę z chłopakami,narazie.
Rocky przyprowadził mnie do kuchni,tam była jego mama,wydawało się że była miła..
-Cześc mamo-przywitał się Rocky.
-Cześć synku,o matko! to dziewczyna!-poczułam się jakoś tak niezręcznie i dziwnie.
-Dzień-dobry-przywitałam się.
 -O matko! Cześć-przytulała mnie. -Czekaj,ty jesteś..
-Alexandra Valentine.
-Mamo,to ja może pokaże Alex dom.-powiedział Rocky.
-No jasne.Fajnie,że jesteś-powiedziała jego mama uśmiechając się.
-Dziękuję.-odezwałam się.

c.d.n

25 lipca 2014

Rozdział pierwszy

Dziś poniedziałek,1 września. Pierwszy dzień w tym liceum stresuje się okropnie,ale mam nadzieję że nie będzie tak źle. Uff dojechałam na miejsce,nieśmiało idę
korytarzem i co widzę? Nadętych pajaców,pakerów..no wiecie tych przystojnych facetów z siłowni,którzy mogą mieć każdą laskę,ale nie mają na to siły,
zapatrzone w siebie wredne żmije,które rządzą innymi,teraz będę też ja. Dotarłam do mojej klasy,po cichu weszłam,ale o dziwo nikt mnie nie zauważył to żadna
nowina w poprzedniej szkole też tak było. Pani weszła dumna(hmm..nie wiem,może ze mnie) przedstawiła mnie całej klasie,oczywiście musiałam pochwalić się tym że
 od 5 klasy podstawówki biorę udział w konkursach ortograficznych,zajęłam I miejsce 3 lata z rzędu bla,bla,bla kogo to w ogóle obchodzi? Chyba tylko ją i mnie.
Narobiła mi strasznego wstydu co gorsza bo nie lubię się chwalić,no ale mus to mus. Psorka kazała mi zając miejsce w ławce,szłam praktycznie po całej sali
szukając odpowiedniego miejsca dla mnie,nagle nieznajoma dziewczyna z ostatniej ławki odezwała się do mnie:
-Hej,możesz usiąść ze mną.
-Spoko,dzięki.-usiadłam.
-Mam na imię Agnes.
-Miło,mi jestem Alex-podałyśmy sobie dłonie.
Po dzwonku szłyśmy korytarzem razem,długo rozmawiałyśmy o tym i o tamtym.
-Skąd jesteś?-zapytała.
-Z Denver.
-Wow! To co robisz aż tutaj w Los Angeles?-zdziwiła sie Agnes.
-To długa historia,kiedyś Ci opowiem.
-No dobra.-uśmiechnęła się miło.
-Chciałabyś do mnie przyjść? Pokazałabym Ci jak mieszkam.-zaproponowałam.
-Chętnie,o której by ci pasowało?
-Jutro po szkole,może być?
-Spoko,to do jutra.
-Pa.-pożegnałyśmy się.
To będzie nowy rozdział w moim życiu. Oh a jaki był pierwszy dzień? Ugh dyrektorką okazała się moja stara sąsiadka,super tak miło.Na pierwszej lekcji
 wychowawczyni sprawdziła obecność,podyktowała plan zajęc na najbliższe trzy dni i puściła nas do domu. Ale po co miałabym tak wcześnie wracać do domu? I tak
nie mam do kogo,więc poszłam do automatu z włoskimi lodami.Jest tak ciepło,że na pewno mi nie zaszkodzą.
Nadszedł kolejny dzień,dzisiaj nareszcie mogę kogoś zaprosić do domu! Yay! Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Po lekcjach poszłyśmy z Agnes do mojego
 domu,który znajdował się mniej więcej 1,5 km od  szkoły,wiec szłyśmy pieszo. Gdy doszłyśmy już do celu,otworzyłam drzwi..
-No to Agnes,witaj w moich progach.-zaprosiłam ją.
-Fajna chata.-oczy Agnes zaświeciły się jak diamenty.
-Dzięki.-byłam dumna i rozpierała mnie radość.
-Mieszkasz sama?-usiadła na kanapę.
-Niestety.-dosiadłam się do niej.
-Ale dlaczego? Co się stało? Gdzie twoi rodzice?-zadawała masę pytań.
-Przysięgasz że nikomu o tym nie powiesz? Mogę Ci zaufać?-spytałam drżącym głosem.
-Jasne Alex,chyba jesteśmy przyjaciółkami.
-Mieszkałam tu z babcią,ale rok temu zmarła na raka.
-Oh tak ci współczuje-poklepała mnie po ramieniu.
-A gdzie podziałaś mamę?
-Szkoda słów.
-Aż tak źle?
-Ej widziałaś moją matkę? Jest psychiczna. Mieszkanie z nią,to jakby mieszkanie samemu,serio.
-Dlatego wyprowadziłaś się z Denver?
-W sumie to tylko dlatego,mama poszła na odwyk,trochę jej przeszło i wróciła do domu,ale długo nie wytrzymała i znowu zaczęła,dostała wylewu i zmarła.Wiec
 przeprowadziłam się tu z babcią,no ale sama widzisz.
-Wiem coś o tym,moi rodzice zginęli 4 lata temu w wypadku,ej no a tata,co z tatą?
-On...może ja zrobię herbatę co ty na to?
-Dobra.
Długo spędziłyśmy na pogawędkach. Gadałyśmy o rodzicach o planach na przyszłość i takie tam..
-Słuchaj,a jak ty sobie radzisz? Wiesz z czegoś musisz żyć,opłaty,czynsz i w ogóle.
-No nie jest łatwo,ale jakoś sobie radzę finansowo,tańczę na ulicy.
-Wow! Ile zarabiasz?
-Dziennie,przez godzinę około 10 dolarów. Tańczę tak przez około 6 godzin,czasami nawet więcej.
-To wspaniale-przytuliła mnie.
-Ej co ty na to żebyś przenocowała dzisiaj u mnie?-zaproponowałam.
-Świetny pomysł.
-Oki doki-zaśmiałam się.-Tam masz łazienkę,a tam możesz spać-pokazywałam jej wszystko.
-Spoko,to ja idę się przebrać.
Poszłyśmy już spać,kiedy poczułam że ktoś wpełza do mojego łóżka.
-Ugh co jest?-powiedziałam zaspana,nie wiedząc co się dzieję,po chwili zobaczyłam Agnes.-Ejj co ty tu robisz? -zapytałam zaspana i trochę wystraszona dziwnym
 zachowaniem przyjaciółki.
-Będę spać z Tobą,żebyś się nie bała.
-Ale ja się nie boj...Aww oki doki-bardzo się ucieszyłam,jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak przyjemnego.
-Alex?-powiedziała Agnes tak jakby chciała mnie o coś spytac.
-Tak?
-Długo będziesz tu mieszkać?-zapytała.
-Nie wiem,pewnie aż do śmierci.
-No dobra. Dobranoc.
-Narka.

Dobra wiem...rozdział wyszedł do kitu,no ale cóż starałam się. Kolejny już wkrótce :D  I tu z miejsca chce pozdrowić postać drugoplanową Agnes moją przyjaciółkę,z
 którą mam chyba wiele wspólnego xD Ostatnio widziałyśmy się 5 miesięcy temu a ja już tęsknie :) I mam nadzieję,że zobaczymy się niedługo :**