25 lipca 2014

Rozdział pierwszy

Dziś poniedziałek,1 września. Pierwszy dzień w tym liceum stresuje się okropnie,ale mam nadzieję że nie będzie tak źle. Uff dojechałam na miejsce,nieśmiało idę
korytarzem i co widzę? Nadętych pajaców,pakerów..no wiecie tych przystojnych facetów z siłowni,którzy mogą mieć każdą laskę,ale nie mają na to siły,
zapatrzone w siebie wredne żmije,które rządzą innymi,teraz będę też ja. Dotarłam do mojej klasy,po cichu weszłam,ale o dziwo nikt mnie nie zauważył to żadna
nowina w poprzedniej szkole też tak było. Pani weszła dumna(hmm..nie wiem,może ze mnie) przedstawiła mnie całej klasie,oczywiście musiałam pochwalić się tym że
 od 5 klasy podstawówki biorę udział w konkursach ortograficznych,zajęłam I miejsce 3 lata z rzędu bla,bla,bla kogo to w ogóle obchodzi? Chyba tylko ją i mnie.
Narobiła mi strasznego wstydu co gorsza bo nie lubię się chwalić,no ale mus to mus. Psorka kazała mi zając miejsce w ławce,szłam praktycznie po całej sali
szukając odpowiedniego miejsca dla mnie,nagle nieznajoma dziewczyna z ostatniej ławki odezwała się do mnie:
-Hej,możesz usiąść ze mną.
-Spoko,dzięki.-usiadłam.
-Mam na imię Agnes.
-Miło,mi jestem Alex-podałyśmy sobie dłonie.
Po dzwonku szłyśmy korytarzem razem,długo rozmawiałyśmy o tym i o tamtym.
-Skąd jesteś?-zapytała.
-Z Denver.
-Wow! To co robisz aż tutaj w Los Angeles?-zdziwiła sie Agnes.
-To długa historia,kiedyś Ci opowiem.
-No dobra.-uśmiechnęła się miło.
-Chciałabyś do mnie przyjść? Pokazałabym Ci jak mieszkam.-zaproponowałam.
-Chętnie,o której by ci pasowało?
-Jutro po szkole,może być?
-Spoko,to do jutra.
-Pa.-pożegnałyśmy się.
To będzie nowy rozdział w moim życiu. Oh a jaki był pierwszy dzień? Ugh dyrektorką okazała się moja stara sąsiadka,super tak miło.Na pierwszej lekcji
 wychowawczyni sprawdziła obecność,podyktowała plan zajęc na najbliższe trzy dni i puściła nas do domu. Ale po co miałabym tak wcześnie wracać do domu? I tak
nie mam do kogo,więc poszłam do automatu z włoskimi lodami.Jest tak ciepło,że na pewno mi nie zaszkodzą.
Nadszedł kolejny dzień,dzisiaj nareszcie mogę kogoś zaprosić do domu! Yay! Jeszcze nigdy nie byłam taka szczęśliwa. Po lekcjach poszłyśmy z Agnes do mojego
 domu,który znajdował się mniej więcej 1,5 km od  szkoły,wiec szłyśmy pieszo. Gdy doszłyśmy już do celu,otworzyłam drzwi..
-No to Agnes,witaj w moich progach.-zaprosiłam ją.
-Fajna chata.-oczy Agnes zaświeciły się jak diamenty.
-Dzięki.-byłam dumna i rozpierała mnie radość.
-Mieszkasz sama?-usiadła na kanapę.
-Niestety.-dosiadłam się do niej.
-Ale dlaczego? Co się stało? Gdzie twoi rodzice?-zadawała masę pytań.
-Przysięgasz że nikomu o tym nie powiesz? Mogę Ci zaufać?-spytałam drżącym głosem.
-Jasne Alex,chyba jesteśmy przyjaciółkami.
-Mieszkałam tu z babcią,ale rok temu zmarła na raka.
-Oh tak ci współczuje-poklepała mnie po ramieniu.
-A gdzie podziałaś mamę?
-Szkoda słów.
-Aż tak źle?
-Ej widziałaś moją matkę? Jest psychiczna. Mieszkanie z nią,to jakby mieszkanie samemu,serio.
-Dlatego wyprowadziłaś się z Denver?
-W sumie to tylko dlatego,mama poszła na odwyk,trochę jej przeszło i wróciła do domu,ale długo nie wytrzymała i znowu zaczęła,dostała wylewu i zmarła.Wiec
 przeprowadziłam się tu z babcią,no ale sama widzisz.
-Wiem coś o tym,moi rodzice zginęli 4 lata temu w wypadku,ej no a tata,co z tatą?
-On...może ja zrobię herbatę co ty na to?
-Dobra.
Długo spędziłyśmy na pogawędkach. Gadałyśmy o rodzicach o planach na przyszłość i takie tam..
-Słuchaj,a jak ty sobie radzisz? Wiesz z czegoś musisz żyć,opłaty,czynsz i w ogóle.
-No nie jest łatwo,ale jakoś sobie radzę finansowo,tańczę na ulicy.
-Wow! Ile zarabiasz?
-Dziennie,przez godzinę około 10 dolarów. Tańczę tak przez około 6 godzin,czasami nawet więcej.
-To wspaniale-przytuliła mnie.
-Ej co ty na to żebyś przenocowała dzisiaj u mnie?-zaproponowałam.
-Świetny pomysł.
-Oki doki-zaśmiałam się.-Tam masz łazienkę,a tam możesz spać-pokazywałam jej wszystko.
-Spoko,to ja idę się przebrać.
Poszłyśmy już spać,kiedy poczułam że ktoś wpełza do mojego łóżka.
-Ugh co jest?-powiedziałam zaspana,nie wiedząc co się dzieję,po chwili zobaczyłam Agnes.-Ejj co ty tu robisz? -zapytałam zaspana i trochę wystraszona dziwnym
 zachowaniem przyjaciółki.
-Będę spać z Tobą,żebyś się nie bała.
-Ale ja się nie boj...Aww oki doki-bardzo się ucieszyłam,jeszcze nikt nie zrobił dla mnie czegoś tak przyjemnego.
-Alex?-powiedziała Agnes tak jakby chciała mnie o coś spytac.
-Tak?
-Długo będziesz tu mieszkać?-zapytała.
-Nie wiem,pewnie aż do śmierci.
-No dobra. Dobranoc.
-Narka.

Dobra wiem...rozdział wyszedł do kitu,no ale cóż starałam się. Kolejny już wkrótce :D  I tu z miejsca chce pozdrowić postać drugoplanową Agnes moją przyjaciółkę,z
 którą mam chyba wiele wspólnego xD Ostatnio widziałyśmy się 5 miesięcy temu a ja już tęsknie :) I mam nadzieję,że zobaczymy się niedługo :**

3 komentarze:

  1. Awwwwwwwww <3 <3 <3 <3 <3 Ale mnie wzruszyłaś <3 <3 <3 Oczywiście, że ja też tęsknie i nie moge sie doczekać aż znów sie spotkamy <3 Maatko słodzusz mi śniadanko :3 Już uwielbiam tego bloga <3 Pozdrawiam cie serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rossdział!!! Agnes i te jej dziwactwa xD Ciekawe czy robi tak na serio..... Ale nic. Pisać poemat czy nie? Agnes coś o tym wie :DObra ja tam się nie rosspisuję. Czekam na next!! Pa Pa!!! Pozdrawiam wszystkich!!

    PS. Zapraszam!!! http://i-want-u-bad-r5.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Niezłe! :P
    Dawaj szybko next!!!

    OdpowiedzUsuń