1 stycznia 2015

Rozdział 30

Bardzo starannie się ubrałam,umalowałam i uczesałam. Chciałam wyglądać dobrze. Niech widzą! Co prawda było jeszcze wcześnie-mogłam spokojnie zostać w domu i pouczyć się,ale wiedziałam,że nie dam rady się skupić. Spotkam dawnych kolegów i koleżanki z obozu,i będzie też tam...James. Nie,jego w zasadzie nie powinnam znów oglądać.
"Ach,byłam...same nudy...a wiesz,był ten James co go spotkaliśmy ostatnio..nic ważnego... -przećwiczyłam w myślach tekst dla Rocky'ego. -Nie,raczej go nie będzie. Po co miałby marnować niedziele? Na pewno go nie będzie".   Doszłam w umówione miejsce. Rozejrzałam się za kimś znajomym.
-Wiedziałem,że przyjdziesz. Wyglądasz pięknie.
Poczułam,że ktoś delikatnie bierze mnie za łokieć. James. Wydał się jeszcze większy niż wcześniej. Uśmiechał się. Patrzył na mnie z zachwytem.
-Sama?
-A z kim mam być?
-No,z tym chuderlawym dupkiem. Nie ma go? Mądra dziewczynka.
-A ty sam? Nie ma z tobą reszty z obozu?
"Jak ja się zachowuje? Jakbym była zazdrosna. Co on sobie pomyśli? On mnie przecież nie obchodzi!".
-Alex...Taka jest prawda,że nadajemy na tych samych falach. Myślisz,że ja to rozumiem? Po prostu,jak o tobie myślę,to
 głupieję...Jesteś taka ładna,mądra,nietuzinkowa...A przecież nie chcesz zmarnować sobie życia przy tym zdechlaku?
-Rocky jest bardzo fajny i...
Poczułam,że powinnam jeszcze coś powiedzieć,bronic go,ale nie rozsądnego nie przychodziło mi do głowy.
-Chodź,bo zajmą najlepsze miejsca.
-Poczekaj...gdzie ty chcesz iść? Na dodatek...ze mną?!
-Tak,z tobą. Co w tym złego?
James wziął mnie za rękę. Nawet nie poczekał na odpowiedź. Bramka została otwarta. Poczułam,że James położył obie ręce na moich biodrach i drepcze krok w krok za mną. James zdjął plecak i bluzę i położył na naszych miejscach.
-Żeby nam nikt nie zajął. Mamy jeszcze pół godziny.  Chodź...napić się czegoś.
Wpadliśmy do sali piętnaście minut po rozpoczęciu. Jeszcze czułam jego ręce na swoich plecach. Usiedliśmy na swoich miejscach. James nawet nie drgnął. Wpatrywał się w kolejne kandydatki. Powolutku wsunęłam mu dłoń pod ramię,przytuliłam się do niego.  Spojrzał na mnie. Uśmiechnęłam się. James położył swoją dłoń na moich kolanach.
-Gorąco...
Wzrok wbił znów w parkiet,a potem zaczął klaskać jak wszyscy. Zamknęłam oczy. Poczułam się,jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
Czułam fizyczny ból,ale nie na twarzy,tylko gdzieś w okolicach piersi. Otrząsnęłam się.
"Co ja wyprawiam?! Przecież mam chłopaka! Jaka ze mnie idiotka! Znów się nabrałam na te jego gierki!".  Powinnam wstać i wyjść,ale nie mogłam. Po prostu nie miałam na to siły.

23 listopada 2014

Rozdział 29

Obudziło mnie słońce. Wieczorem nie zamknęłam  żaluzji i teraz słońce zajrzało mi prosto w oczy. Naciągnęłam kołdrę na
głowę,ale już nie zasnęłam.
"Niedziela. Trzeba wstać,zjeść coś,wykapać się i ogarnąć pokój. Ale mi się nie chce. Ciekawe,że jak chodziłam do tamtej
szkoły,to uczyłam się w biegu. Potrzebowałam pół godziny,żeby napisać wypracowanie albo coś przeczytać do klasówki. Teraz mam niby całe dnie wolne i z niczym nie mogę zdążyć. Wstaję".
W tym momencie usłyszałam trzaśnięcie drzwi wejściowych.
-To niby jakie miały by być... Ty najprostszej sprawy nie potrafisz...Owszem,można... -doszły mnie przyciszone głosy Agnes i Ross'a.
"Jeszcze pół godzinki. Pół godzinki i wstaję,ale na razie nie mam ochoty ich oglądać. Jeszcze chwila" Poklepałam poduszkę,oparłam ją o ścianę i położyłam na niej głowę. Oczy same pobiegły do zdjęcia Rocky'ego.  Wczoraj się nie widzieliśmy. Nie mógł. Wrócił do domu późno,bo był z mamą na zakupach,musiał coś tam pomóc jej nosic.
"Tylko z James'em strasznie głupio wyszło. Co za diabeł mnie pokusił! Kiedy byłam jeszcze na tym obozie,fakt...przespałam się z nim,ale to był tylko raz.  Nikt mnie nie zmuszał. Zrobiłam to na własne życzenie i przez własną głupotę. O rany,ale wstyd. -poczułam,jak się czerwienie,i mimo że w pokoju nikogo nie było,naciągnęłam kołdrę twarz. -Nie będę o tym myśleć.
Było,minęło. Zapominam o tym. Nikt nic nie wie i tak ma zostać. W końcu nic wielkiego się nie stało. Szkoda tylko,że nie można za pomocą jakiegoś urządzenia wymazać tych chwil z pamięci James'a. Wtedy naprawdę nie byłoby problemu. Zapominam!".
Już nie chciało mi się leżeć. Rocky na zdjęciu miał dziwnie surowy wzrok. Poczułam,że szybko muszę się czymś zając.
Wstałam,błyskawicznie pościeliłam łóżko,podeszłam do okna,kilka razy przeciągnęłam się i poszłam do łazienki.
W przedpokoju,przed szafą z lustrzanymi drzwiami,stała Agnes. Spryskała tafle lustra pianką do mycia i coś pisała.
Przekrzywiłam głowę i odczytałam.
-Piszesz wiersze?
Agnes błyskawicznie zamazała wyrazy.
-Nie. -uśmiechnęła się do mnie.
O wierszu ani słowa. Postanowiłam to uszanować i zmieniłam temat.
-Co z tobą i Ross'em?
-A co ma być? Trochę się kłócimy,ale to normalne. Niektórzy faceci to totalni idioci.
-Co masz na myśli?
-Nic,nic. Mniejsza z tym.

*Agnes*
Jaka ja jestem głupia! Mało brakowało a bym się wygadała,ale nie mogę jej tego zrobić. Wiem,że bardzo jej na nim zależy,a z tego co widziałam  dotychczas to jemu CHYBA tak samo. Wzięłam do ręki komórkę. Były dwie wiadomości.  Od Rocky'ego:
"Nędza. Casey nie chce słuchać,że to koniec. Jest roztrzęsiona,grozi,że sobie coś zrobi. Wczoraj na Gadzie z Alex było OK".
Druga wiadomość też była od Rocky'ego.
"Błagam,zajmij jakoś Alex,żeby do mnie nie przyszła,bo gnam do Casey. Właśnie mi napisała,że wzięła całe opakowanie tabletek przeciwbólowych,a jest sama w domu. Z góry dzięki".
Co za kretyn! On prowadzi podwójne życie czy jak?! I ja mam się przejmować jakąś Casey? Nie będę mu pomagać oszukiwać Alex. Naważył piwa,to teraz niech sam je wypije!
W tym momencie przyszła wiadomość od Alex:
Dlaczego rano byłaś taka dziwna? Ehh...nie widziałam się z Rocky'm ,bo był na zakupach z mamą. Wieczór na pewno spędzę razem z nim".
Zacisnęłam zęby i wystukałam wiadomość.
"Błagam,spław Rocky'ego. Musze koniecznie się z Tobą zobaczyć! Koniecznie! Gdzie jesteś?"
Alex: Poszłam do centrum. Czemu? Co się stało? A Rocky'ego odwołam.
Agnes:To nie jest rozmowa na esemesy,zaraz do Ciebie przyjadę.
Zapiszczała komórka.
Rocky: "Wielkie dzięki. Alex właśnie mi napisała,że masz coś super pilnego i dziś wieczorem nie może. Jeszcze raz dzięki".

9 listopada 2014

Rozdział 28

-Ja chyba śnie...To się nie dzieje naprawdę! mam ochotę cię zabić.
-Jesteś jej przyjaciółką. Wiem,że jej dobrze życzysz. Poradź mi coś...
Rocky był w miarę  przystojnym chłopakiem. Miał interesująca twarz. Tak przynajmniej ja o nim myślałam aż do tej rozmowy.
Teraz wydał mi się brzydki,ohydny,odrażający.
-Teraz mam ci radzić? Trzeba było nie zadawać się z inną. Po co ci to było? Jesteście taką ładną parą.
-Wiem,że głupio wyszło. To co ja mam robić? Powiedzieć jej prawdę? Tylko jak ona to zniesie?
-Trzeba było się wcześniej zastanawiać.-syknęłam.
-Ona niczego się nie domyśla?
-Raczej niczego. Myśli,że nadal świata poza nią nie widzisz.
-Bo tak jest!
-To dlaczego przespałeś się z inną?!
-To była chwila słabości.
-Chwila słabości?! Czy ty możesz myśleć głową?! Ona cie kocha. Ona by ci nigdy takiego numeru nie zrobiła.  No tak,faceci...Ale
 wy jesteście podli! Blade glisty!
-Dlaczego od razu glisty?! Serce nie sługa. Myślisz,że ja specjalnie?
-Jesteś żenujący.
Milczeliśmy dłuższą chwilę.
-Nic ci nie wolno jej mówić. Masz zerwać z tamtą i zrobić tak,żeby Alex się nie dowiedziała. Ona tego nie zniesie. Też sobie
 wybrałeś porę. Masz natychmiast zerwać z tamtą,rozumiesz? Chyba nie zamierzasz oszukiwać ich obu?
-Czemu się na mnie wyżywasz?
-Mówi tylko powszechnie znane prawdy. Marni jesteście,wiesz?
-A wy to lepsze?
-Jasne że lepsze. Żadna normalna dziewczyna,jak ma chłopaka,nie obściskuje się z innym!  Ja o czymś takim nie słyszałam. To nie w naszym stylu.
-Dobrze. Ale nic jej nie powiesz?
-Jasne,że nie. Ale robię to tylko dla niej,nie dla ciebie. Mało ma dziewczyna kłopotów? Zerwij z tamtą,jasne? Idź już. Taki ładny piątkowy wieczór...Powinieneś być na randce...z Alex! -wrzasnęłam.
Rocky wcisnął ręce do kieszeni spodni i zgarbiony odszedł wolnym krokiem.
"Podły gad. Teraz muszę uważać,żeby Alex niczego się nie domyśliła.  Tylko że ona jest bardzo sprytna. No trudno,postaram się pilnować. Tym razem chyba wina leży po wszystkich stronach. Jak mogłam mieć nadzieję? To było z góry do przewidzenia.
Przecież Rocky to typowy kobieciarz. Będzie miała nauczkę na całe życie."
"To był najgorszy dzień w moim życiu. Piątek,19 września. Słońce wzeszło,zaszło,imieniny miała dzisiaj Alex...To dzisiaj ktoś miał imieniny? Współczuje jej serdecznie. To najgorszy dzień w historii ludzkości".

5 października 2014

Rozdział 27

W wielkiej niezgodzie,nie odzywając się do siebie ani słowem dotarliśmy do mojej sypialni.
-Kim jest ten facet?! -krzyczał Rocky.
-Zrozum,James to tylko kolega.
-Dlaczego mówił o tym jak Cię podrywał? Byliście razem?
-Posłuchaj. Owszem podrywał mnie,ale ja byłam oschła,nawet nie chciałam o tym słyszeć.
-Okej. Ale nadal nie rozumiem skąd on się wziął u nas w szkole?
-O rany nie mam pojęcia. Internet? Nie wiem... Dobra...był między nami taki mały "romans" -rzuciłam cudzysłów w powietrzu. -Ale to było dawno,i nic dla mnie nie
 znaczy. Tylko ty się dla mnie liczysz.
-Więc,ciesze się. -pocałował mnie.
Poczekaj! -szepnęłam namiętnie do Rocky'ego,zdejmują jego ręce ze swoich piersi. I z perwersyjnym uśmiechem sięgnęłam po jedwabną chustkę... Aż jęknął z rozkoszy,gdy wiązałam mu chłodny jedwab na oczach.
-Połóż się! -rozkazałam i pchnęłam go delikatnie na poduszki,a potem...błyskawicznie przykułam go do łóżka przygotowanymi
wcześniej kajdankami!
-Kochanie? Nie będę mógł cie dotykać? -zaniepokoił się lekko.
-Nie...ale za to ja będę mogła dotykać ciebie... -wymruczałam,zataczając językiem kółeczka na jego piersi i brzuchu i powoli
schodząc coraz niżej i niżej...
-Uhhhhmmmm... -jęknął i aż wyprężył się z rozkoszy.
  Jest gotowy!! -pomyślałam,i zwinnymi ruchami odpięłam kajdanki.  Mój tygrys był już taki nakręcony,że chyba sama nie
 wiedziałam co robi...
-Tak grasz? To teraz replay i bawimy sie po mojemu! -krzyknął,biorąc mnie w swoje ramiona.
Rocky bez wahania wszedł we mnie mocno,syczałam z podniecenia i nieziemskiej rozkoszy,która rozwalała mnie od środka. Po
moich policzkach zaczęły spływać łzy..
-Dlaczego płaczesz? Boli cię? 
-Nie,po prostu jest tak idealnie. -powiedziałam całując go.
-Ze mną nie będziesz się nudzić. -przyznał uśmiechając się i całując mnie w czoło.
-Teraz jestem tego pewna. -zaczęłam grę.
-Tak! Tak!! TAK!!! -jęczał Rocky,gdy doprowadzałam go do szaleństwa ruchami swoich bioder.
Opadł bezsilnie na poduszki. Puściłam mu oczko i natychmiast zsunęłam się z niego zwinnie.

Ciesze się,że Rocky nie jest na mnie zły. Zeszłam na dół,przywitałam się z Agnes i...opowiedziałam o James'ie.
-Jaki znów James? O kim ty mówisz?
-O takim jednym. Agnes,pisałam ci o nim w esemesach.
-Nie pamiętam. Co to za jeden?
-Oj,nikt.
-Jeśli nikt,to po co mi o nim w ogóle mówisz?
-Sama nie wiem.
-Sama nie wiesz...I czym się tak przejęłaś?
-Niczym. Po prostu to było straszne. To,że on tak z Rocky'm rozmawiał.
-A co w tym strasznego?
-Na przykład to,że on gadał o mnie,jaka jestem nadzwyczajna,jak próbował mnie poderwać i jak ja...się nie dałam,jaka byłam
niedostępna. Boże,to było straszne!
-To chyba dobrze mówił. Co w tym złego? Klakę ci zrobił,Rocky'ego trochę podrażnił. O co ci chodzi?
-Nic nie rozumiesz! To było wstrętne! Podłe! Najgorzej,gdy powiedział,że lubi zakochanych,wiernych sobie ludzi. Myślałam,że
 umrę.
-Zachwycał się tobą,czemu,nawiasem mówiąc,wcale się nie dziwie. To fajne! Nie rozumiem,o co ci chodzi.
-Właśnie! To naprawdę było podłe,ale ty tego nie zrozumiesz.
-To mi wytłumacz!
-Tu nie ma nic do tłumaczenia! Nic!
-Jasne. Nic. Alex,mów w tej chwili,co się dzieje. 
-No dobra. Ja byłam kiedyś na obozie i trenowałam siatkówke,byłam całkiem niezła w to.  Chłopaki pchali się do mnie,tak
 bardzo. Każdy mnie chwalił tylko za ładną buzie,nie liczyło się serce tylko to że byłam ładna. Ale to było parę ładnych lat temu.
 Nie rozumiem skąd mnie wynalazł.
-Teraz rozumiem. A Rocky o tym wie?
-Wie,całe szczęście.
-To dobrze,bo...
Chyba bała się dokończyć. Niestety,akurat w tej chwili zadzwonił jej telefon...

*Agnes*
"Jeśli to Ross,to powiem mu żeby przyszedł tutaj".  Ale to nie był Ross. Dzwonił Rocky. Miał jakąś bardzo ważną sprawę i
 koniecznie chciał się ze mną spotkać jeszcze dziś,najlepiej zaraz. "To sprawa życia i śmierci" -powiedział.
-Alex,przepraszam Cię. Ale muszę wyjść..to pilne.
-Jasne nie ma sprawy.-odparła koleżanka,a ja wyszłam.

21 września 2014

Rozdział 26

Następnego dnia poszłyśmy do szkoły,byłam już trochę w lepszej formie,ale nadal czegoś mi brakowało i wyglądałam jakbym miała anemię. Szłyśmy w stronę klasy...
-Cześć dziewczyny! Ktoś krzyknął za naszymi plecami,ale nie mogłyśmy pojąc kto to. Odwróciłyśmy się,aby to zobaczyć.  Przed nami stał Rocky.Opalony,uśmiechnięty. Oczy mu błyszczały,włosy lśniły. Wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego. Aż biła z niego pewność siebie.  W sekundę krew odpłynęła mi z twarzy.  Rzuciłam mu się na szyje.
-Cześć! Co ty tu robisz? Miałeś wrócić dopiero za kilka dni.
Nie było to zbyt mądre pytanie,ale byłam mu wdzięczna.  Mogłam zapytać o coś innego i byłoby o wiele gorzej.
-Chciałem robić Ci niespodziankę. Udała się?
-No jasne,że tak!  -pocałowałam go.
-To ja już sobie pójdę. -powiedziała Agnes i odeszła.  Nagle nie wiadomo skąd,ktoś do mnie podszedł. Jakiś chłopak,nie znam typa.
-Cześć,co za spotkanie! To naprawdę ty?
-Znamy się?
-Właśnie znacie się?-wtrącił Rocky.
-Alexandra Valentine,tak?
-No tak...a ty jesteś? Bo nie kojarzę.  -powiedział za mnie Rocky.
-Alex to najfajniejsza dziewczyna w klubie. Masz bracie,farta. Na obozie była numer jeden,jeśli chodzi o...to znaczy wszyscy chłopcy o niej gadali.
-Mam szczęście i to ogromne.-pocałował mnie we włosy.
Zauważyłam,że tajemniczy ktoś leciutko się do mnie uśmiechnął. A ja chyba powoli zaczynałam sobie przypominać.
-My już pójdziemy. -rzuciłam i złapałam Rocky'ego za rękę.
-Odprowadzę was kawałek. Szkoda,że już nie trenujesz.  Mamy nową na obozie,ale to już nie to. Nie ma twojej klasy i uroku.
Chłopaki się do niej ślinią,ale dla mnie to druga liga. Ja nigdy sobie nie daruje,że nie byłem przed tobą. -spojrzał na Rocky'ego. -No,dobra. Alex,nie gniewaj się. Długo ze sobą chodzicie?
-Ponad dwa lata. -burknął Rocky.
Był zdenerwowany,czułam to.
-Słuchaj. Nie wiem jak się nazywasz,ale...
-Mam na imię James. -warknął James.
-James,żeby było jasne,chciałem ci coś powiedzieć. Alex jest dla mnie kimś ważnym,kimś nadzwyczajnym i...bardzo ją kocham.
-Fajnie,bardzo fajnie. Alex,wybacz,że mu powiem,ale ja zawsze stawiam na szczerość. Powiedziałaś mu o mnie?
-Słucham? -Rocky od razu się najeżył. Przez chwilę podejrzliwie patrzył w moje oczy. -Co niby miała powiedzieć?
-No,właśnie to jest najsmutniejsze,że nawet ci o mnie nie wspomniała,bo nie miała o czym. Prawda,Alex? Nie wiedząc o moim istnieniu,miałem względem Alex pewne plany..
-Nie jestem przedmiotem... -syknęłam,ale mało przekonująco.
-I to się właśnie okazało. Bracie,co ja wyprawiałem,żeby ją wyrwać. Prawda,Alex? I te moje gadki,i te odwiedziny,i te tańce. A ona,słuchaj nic.
-Nic mi nie mówiłaś.
-Nic? Pewnie dlatego,że nawet na mnie nie zwróciła uwagi. To cześć. Bardzo fajnie było was spotkać. Rzadko widzi się takie świetne pary. Lubię zakochanych,wiernych sobie ludzi.  To czołem,do następnego razu. Cześć,Alex...szkoda...No dobra,lecę.
James sprężystym krokiem odszedł,a Rocky wciąż za nim patrzył. Nie odwrócił wzroku,dopóki chłopak nie zniknął nam całkiem z oczu.
-Co za palant. Dobrze,że już nie masz z nimi nic wspólnego. Sami kretyni. I ty miałabyś,bo pęknę ze śmiechu,być z kimś takim? Co on sobie wyobraża? Idiota,prawda?
-Tak. Kompletny idiota. Kompletny.

13 września 2014

Rozdział 25

-Czemu jesteś taka skwaszona?
-Nic. Głowa mnie boli.
-Akurat! Mów prawdę. Przecież widzę,że masz rozbiegane oczy.
Agnes spojrzała na mnie. Chciała opowiedzieć,jak wczoraj z Ross'em wspominali dawne czasy. Jednak czuła,że ja muszę wygadać się pierwsza.
-Chodzi o Rocky'ego. Wiesz,może jestem głupia,ale ostatnio,to znaczy od jego wyjazdu na obóz,jest jakoś inaczej...
-Oh daj spokój,słyszałam jak ze sobą rozmawiacie. Normalnie.
"Zwykła nudna para" -chciała dodać,ale nie zrobiła tego.
-Niby tak. Tylko...Ja wiem,że my już dość długo ze sobą chodzimy,ale... W środę wieczorem ze sobą gadaliśmy przez telefon. Usiłowałam mu powiedzieć,że strasznie
 tęsknie,ale on nie słucha. Nie interesuje go to.
-Bzdura. Jasne,że go interesuje. Jesteś rozdrażniona,bo masz za dużo czasu.
-Ja? Dobra. Potem wieczorem gadaliśmy na Gadu. Coś tam sobie intymnie tłumaczymy i on puszcza taki tekst: "nie za bardzo spodobało mi się zakończenie. Wolę bez kropki nad i".
-I co z tego?
-Posłuchaj! Mówię mu,że coś jest nie tak,a on,że zakończenie mu się za bardzo nie podoba. Woli bez kropki nad i. Nie wydaje ci się to nieco bez związku?
-Jesteś przewrażliwiona. Pewno był zmęczony.... Albo...może...on...z kimś...-Agnes zacisnęła usta.
-Sama widzisz! Boisz się to powiedzieć,ale ja powiem :albo gadał jednocześnie z kimś innym!
-Racja. Gołym okiem widać. Miał otwarte też inne okno. No,ale w końcu to  nie grzech. Ty nigdy tak nie robisz?
-Robię,ale nie wtedy,gdy gadam z moim chłopakiem! 
Agnes przez ułamek sekundy czuła pokusę,by powiedzieć mi,żebym się nie przejmowała.
-Nie dramatyzuj.
-On rozmawiał nie tylko ze mną,rozumiesz? Odpowiedział nie na moje pytanie.
-Myślisz,że poznał tam kogoś?
-Nie,skąd! Przecież by mi powiedział. Dawno się umówiliśmy,że...
-Że?
- ...
-Halo,Alex! Jesteś tutaj? Umówiliście się,że..?
-Że będziemy sobie wszystko mówić,nawet złe rzeczy...żeby mieć szansę coś zrobić.
-Wiec czym się martwisz,bo nie łapie?
-Spowszedniałam mu. Coś się między nami wypaliło.
-A on tobie?
-Nie lubię tych twoich pytań.  Wredne są,wiesz? Na razie nie rozmawiamy o mnie,tylko o nim. Już nie jest tak jak dawniej. Kiedyś rzucał wszystko i jak byliśmy na Gadu-Gadu,to rozmawiał tylko ze mną,nawet kilka godzin. Czujesz?
-Mój totalny brak doświadczenia w tych sprawach podpowiada mi,że nie ma się czym przejmować. Jesteś przewrażliwiona i masz za dużo czasu. Swoją drogą,odkąd Rocky pojechał,strasznie się zrobiłaś nerwowa. Taka bardziej nerwowa niż kiedyś. Problem za problemem.
-Wiesz co? Dzięki. Rzeczywiście mnie zrozumiałaś. -rzuciłam. 

Siadłam do komputera,weszłam na jakieś strony internetowe ale nic mnie tam nie zainteresowało. A właściwie inaczej: Stukałam w klawisze,a myślałam o Rocky'm.
Nieustannie. Sześćdziesiąt minut na godzinę. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się,ale zasnąć nie mogłam.  Cały czas sobie w głowie krążyły mi myśli typu: Co
 teraz robi? O czym myśli? Najchętniej to bym pojechała teraz do niego.  Umieram z tęsknoty. Myślę,że miłość to przeważnie nagły poryw,okupiona jest cierpieniem,tęsknotą,bólem serca i duszy.  (Cóż wiemy o miłości mając osiemnaście lat-tyle jeszcze nie mam ,ale przecież już niedługo...)

*Agnes*
Czuje się źle,wiem że muszę jej pomóc. Chociaż trochę. Poszłam do naszego pokoju,siedziała tam całkiem sama. Robiło mi się przykro,widząc ją taką przygnębioną i smutną. Usiadłam przy niej,najwidoczniej potrzebowała kogoś,kto ją pocieszy.
-Ej co ty tak sama siedzisz?
-Rozmyślam nad tym...co będzie dalej.
-Alex,jeszcze tylko kilka dni...On zaraz przyjedzie.
-Tylko że potem znów pojedzie.
Spojrzałam na drobną,mizerną twarz przyjaciółki. Alex miała zapadnięte oczy,ziemistą cerę. Wyglądała,jakby była ciężko chora.

10 września 2014

Rozdział 24

Wieczór,godzina 22:19. Gadu-Gadu.
Alex:  Rocky,powiedzmy sobie szczerze: coś jest między nami nie tak.
Rocky: Dobrze,że o tym piszesz,bo ja też to zauważyłem.
Alex: Powiedz mi: o co chodzi?
Rocky: Mnie o nic nie chodzi. To ty jesteś jakaś zmieniona odkąd wyjechałem...
Alex: Nic podobnego. Ja jestem normalna!
Rocky:A jednak...
Alex:  Żadne "jednak". Ty ty zachowujesz się,jakbyś...zresztą nie wiem...
Rocky: To ty jesteś dziwna...
Alex: Ja? To ty!
Rocky: Dlaczego dziś nie odebrałaś telefonu ode mnie? W czym Ci tak przeszkadzałem?
Alex: W niczym. Zapomniałam komórki z domu.
Rocky: Co ty mi piszesz? Nigdy nie zapominasz...
Alex: Ale dziś tak. Słowo honoru,że jej nie miałam ze sobą.
Rocky: Na pewno.?
Alex: Na pewno. Dlaczego tak Cię to zdenerwowało?
Rocky: Sam nie wiem. Pomyślałem,ze może kogoś poznałaś i jesteś z nim.
"Słodki,kochany! On jest po prostu zazdrosny. Jak dobrze..."
Poczułam,jak olbrzymi głaz spada mi z serca.
Alex: To dlatego  byłeś taki zły?
Rocky: Dlatego. Na pewno zapomniałaś? Bo strasznie mi było przykro. Pomyślałem,że odrzuciłaś połączenie ode mnie.
Alex: Skąd! Nigdy czegoś takiego bym nie zrobiła.
Rocky: Kiedyś na pewno tak zrobisz,czuje to.
Alex: Nigdy tak nie zrobię! Ani kiedyś,ani na pewno. Nigdy!
Rocky: Nigdy?
Alex: Nigdy! Kocham Cię,wiesz?
Rocky: Wiem. Ja Ciebie też.
Odsunęłam się od klawiatury i oparłam o fotel. Przymknęłam oczy i głęboko westchnęłam "Boże,więc chodziło tylko o to! Zapomniałam komórki,a on był zazdrosny.
Tylko tyle. Po prostu. Stąd ta sztywność,ta okropna obcość,ten brak tematów. Był na mnie wściekły. Jak to dobrze..." Wyprostowałam się i wyciągnęłam dłonie,żeby
 napisać mu jeszcze kilka bardzo słodkich słów,zapewnić o swojej miłości,pogadać o wszystkim i o niczym-jak kiedyś...za starych dobrych czasów.
Alex: To co,pogadamy jutro?
Rocky: Nie,nie mogę,sorry. Poza tym nie za bardzo spodobało mi się zakończenie. Wolę bez kropki nad i.
Przeczytałam jeszcze raz. I jeszcze.  Chciałam zapytać,o co chodzi Rocky'emu,ale nie musiałam pytać. Zrozumiałam.
"Woli bez kropki? Jasne,każdy woli. Nikt nie lubi łopatologii. Ciekawe,o jakiej książce rozmawiają... Rozmawiają? Z kim on rozmawia? Ze mną,to jasne,ale nie o literaturze,więc...z kim jeszcze... A pamiętam,jak kiedyś mówił,że jak jest ze mną na Gadu-Gadu,to stawia sobie moje zdjęcie obok monitora i cały świat mu znika. Kiedyś...Właśnie,kiedyś. Kiedyś na pewno tak robił.."