Następnego dnia poszłyśmy do szkoły,byłam już trochę w lepszej formie,ale nadal czegoś mi brakowało i wyglądałam jakbym miała anemię. Szłyśmy w stronę klasy...
-Cześć dziewczyny! Ktoś krzyknął za naszymi plecami,ale nie mogłyśmy pojąc kto to. Odwróciłyśmy się,aby to zobaczyć. Przed nami stał Rocky.Opalony,uśmiechnięty. Oczy mu błyszczały,włosy lśniły. Wyglądał na bardzo z siebie zadowolonego. Aż biła z niego pewność siebie. W sekundę krew odpłynęła mi z twarzy. Rzuciłam mu się na szyje.
-Cześć! Co ty tu robisz? Miałeś wrócić dopiero za kilka dni.
Nie było to zbyt mądre pytanie,ale byłam mu wdzięczna. Mogłam zapytać o coś innego i byłoby o wiele gorzej.
-Chciałem robić Ci niespodziankę. Udała się?
-No jasne,że tak! -pocałowałam go.
-To ja już sobie pójdę. -powiedziała Agnes i odeszła. Nagle nie wiadomo skąd,ktoś do mnie podszedł. Jakiś chłopak,nie znam typa.
-Cześć,co za spotkanie! To naprawdę ty?
-Znamy się?
-Właśnie znacie się?-wtrącił Rocky.
-Alexandra Valentine,tak?
-No tak...a ty jesteś? Bo nie kojarzę. -powiedział za mnie Rocky.
-Alex to najfajniejsza dziewczyna w klubie. Masz bracie,farta. Na obozie była numer jeden,jeśli chodzi o...to znaczy wszyscy chłopcy o niej gadali.
-Mam szczęście i to ogromne.-pocałował mnie we włosy.
Zauważyłam,że tajemniczy ktoś leciutko się do mnie uśmiechnął. A ja chyba powoli zaczynałam sobie przypominać.
-My już pójdziemy. -rzuciłam i złapałam Rocky'ego za rękę.
-Odprowadzę was kawałek. Szkoda,że już nie trenujesz. Mamy nową na obozie,ale to już nie to. Nie ma twojej klasy i uroku.
Chłopaki się do niej ślinią,ale dla mnie to druga liga. Ja nigdy sobie nie daruje,że nie byłem przed tobą. -spojrzał na Rocky'ego. -No,dobra. Alex,nie gniewaj się. Długo ze sobą chodzicie?
-Ponad dwa lata. -burknął Rocky.
Był zdenerwowany,czułam to.
-Słuchaj. Nie wiem jak się nazywasz,ale...
-Mam na imię James. -warknął James.
-James,żeby było jasne,chciałem ci coś powiedzieć. Alex jest dla mnie kimś ważnym,kimś nadzwyczajnym i...bardzo ją kocham.
-Fajnie,bardzo fajnie. Alex,wybacz,że mu powiem,ale ja zawsze stawiam na szczerość. Powiedziałaś mu o mnie?
-Słucham? -Rocky od razu się najeżył. Przez chwilę podejrzliwie patrzył w moje oczy. -Co niby miała powiedzieć?
-No,właśnie to jest najsmutniejsze,że nawet ci o mnie nie wspomniała,bo nie miała o czym. Prawda,Alex? Nie wiedząc o moim istnieniu,miałem względem Alex pewne plany..
-Nie jestem przedmiotem... -syknęłam,ale mało przekonująco.
-I to się właśnie okazało. Bracie,co ja wyprawiałem,żeby ją wyrwać. Prawda,Alex? I te moje gadki,i te odwiedziny,i te tańce. A ona,słuchaj nic.
-Nic mi nie mówiłaś.
-Nic? Pewnie dlatego,że nawet na mnie nie zwróciła uwagi. To cześć. Bardzo fajnie było was spotkać. Rzadko widzi się takie świetne pary. Lubię zakochanych,wiernych sobie ludzi. To czołem,do następnego razu. Cześć,Alex...szkoda...No dobra,lecę.
James sprężystym krokiem odszedł,a Rocky wciąż za nim patrzył. Nie odwrócił wzroku,dopóki chłopak nie zniknął nam całkiem z oczu.
-Co za palant. Dobrze,że już nie masz z nimi nic wspólnego. Sami kretyni. I ty miałabyś,bo pęknę ze śmiechu,być z kimś takim? Co on sobie wyobraża? Idiota,prawda?
-Tak. Kompletny idiota. Kompletny.
21 września 2014
13 września 2014
Rozdział 25
-Czemu jesteś taka skwaszona?
-Nic. Głowa mnie boli.
-Akurat! Mów prawdę. Przecież widzę,że masz rozbiegane oczy.
Agnes spojrzała na mnie. Chciała opowiedzieć,jak wczoraj z Ross'em wspominali dawne czasy. Jednak czuła,że ja muszę wygadać się pierwsza.
-Chodzi o Rocky'ego. Wiesz,może jestem głupia,ale ostatnio,to znaczy od jego wyjazdu na obóz,jest jakoś inaczej...
-Oh daj spokój,słyszałam jak ze sobą rozmawiacie. Normalnie.
"Zwykła nudna para" -chciała dodać,ale nie zrobiła tego.
-Niby tak. Tylko...Ja wiem,że my już dość długo ze sobą chodzimy,ale... W środę wieczorem ze sobą gadaliśmy przez telefon. Usiłowałam mu powiedzieć,że strasznie
tęsknie,ale on nie słucha. Nie interesuje go to.
-Bzdura. Jasne,że go interesuje. Jesteś rozdrażniona,bo masz za dużo czasu.
-Ja? Dobra. Potem wieczorem gadaliśmy na Gadu. Coś tam sobie intymnie tłumaczymy i on puszcza taki tekst: "nie za bardzo spodobało mi się zakończenie. Wolę bez kropki nad i".
-I co z tego?
-Posłuchaj! Mówię mu,że coś jest nie tak,a on,że zakończenie mu się za bardzo nie podoba. Woli bez kropki nad i. Nie wydaje ci się to nieco bez związku?
-Jesteś przewrażliwiona. Pewno był zmęczony.... Albo...może...on...z kimś...-Agnes zacisnęła usta.
-Sama widzisz! Boisz się to powiedzieć,ale ja powiem :albo gadał jednocześnie z kimś innym!
-Racja. Gołym okiem widać. Miał otwarte też inne okno. No,ale w końcu to nie grzech. Ty nigdy tak nie robisz?
-Robię,ale nie wtedy,gdy gadam z moim chłopakiem!
Agnes przez ułamek sekundy czuła pokusę,by powiedzieć mi,żebym się nie przejmowała.
-Nie dramatyzuj.
-On rozmawiał nie tylko ze mną,rozumiesz? Odpowiedział nie na moje pytanie.
-Myślisz,że poznał tam kogoś?
-Nie,skąd! Przecież by mi powiedział. Dawno się umówiliśmy,że...
-Że?
- ...
-Halo,Alex! Jesteś tutaj? Umówiliście się,że..?
-Że będziemy sobie wszystko mówić,nawet złe rzeczy...żeby mieć szansę coś zrobić.
-Wiec czym się martwisz,bo nie łapie?
-Spowszedniałam mu. Coś się między nami wypaliło.
-A on tobie?
-Nie lubię tych twoich pytań. Wredne są,wiesz? Na razie nie rozmawiamy o mnie,tylko o nim. Już nie jest tak jak dawniej. Kiedyś rzucał wszystko i jak byliśmy na Gadu-Gadu,to rozmawiał tylko ze mną,nawet kilka godzin. Czujesz?
-Mój totalny brak doświadczenia w tych sprawach podpowiada mi,że nie ma się czym przejmować. Jesteś przewrażliwiona i masz za dużo czasu. Swoją drogą,odkąd Rocky pojechał,strasznie się zrobiłaś nerwowa. Taka bardziej nerwowa niż kiedyś. Problem za problemem.
-Wiesz co? Dzięki. Rzeczywiście mnie zrozumiałaś. -rzuciłam.
Siadłam do komputera,weszłam na jakieś strony internetowe ale nic mnie tam nie zainteresowało. A właściwie inaczej: Stukałam w klawisze,a myślałam o Rocky'm.
Nieustannie. Sześćdziesiąt minut na godzinę. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się,ale zasnąć nie mogłam. Cały czas sobie w głowie krążyły mi myśli typu: Co
teraz robi? O czym myśli? Najchętniej to bym pojechała teraz do niego. Umieram z tęsknoty. Myślę,że miłość to przeważnie nagły poryw,okupiona jest cierpieniem,tęsknotą,bólem serca i duszy. (Cóż wiemy o miłości mając osiemnaście lat-tyle jeszcze nie mam ,ale przecież już niedługo...)
*Agnes*
Czuje się źle,wiem że muszę jej pomóc. Chociaż trochę. Poszłam do naszego pokoju,siedziała tam całkiem sama. Robiło mi się przykro,widząc ją taką przygnębioną i smutną. Usiadłam przy niej,najwidoczniej potrzebowała kogoś,kto ją pocieszy.
-Ej co ty tak sama siedzisz?
-Rozmyślam nad tym...co będzie dalej.
-Alex,jeszcze tylko kilka dni...On zaraz przyjedzie.
-Tylko że potem znów pojedzie.
Spojrzałam na drobną,mizerną twarz przyjaciółki. Alex miała zapadnięte oczy,ziemistą cerę. Wyglądała,jakby była ciężko chora.
-Nic. Głowa mnie boli.
-Akurat! Mów prawdę. Przecież widzę,że masz rozbiegane oczy.
Agnes spojrzała na mnie. Chciała opowiedzieć,jak wczoraj z Ross'em wspominali dawne czasy. Jednak czuła,że ja muszę wygadać się pierwsza.
-Chodzi o Rocky'ego. Wiesz,może jestem głupia,ale ostatnio,to znaczy od jego wyjazdu na obóz,jest jakoś inaczej...
-Oh daj spokój,słyszałam jak ze sobą rozmawiacie. Normalnie.
"Zwykła nudna para" -chciała dodać,ale nie zrobiła tego.
-Niby tak. Tylko...Ja wiem,że my już dość długo ze sobą chodzimy,ale... W środę wieczorem ze sobą gadaliśmy przez telefon. Usiłowałam mu powiedzieć,że strasznie
tęsknie,ale on nie słucha. Nie interesuje go to.
-Bzdura. Jasne,że go interesuje. Jesteś rozdrażniona,bo masz za dużo czasu.
-Ja? Dobra. Potem wieczorem gadaliśmy na Gadu. Coś tam sobie intymnie tłumaczymy i on puszcza taki tekst: "nie za bardzo spodobało mi się zakończenie. Wolę bez kropki nad i".
-I co z tego?
-Posłuchaj! Mówię mu,że coś jest nie tak,a on,że zakończenie mu się za bardzo nie podoba. Woli bez kropki nad i. Nie wydaje ci się to nieco bez związku?
-Jesteś przewrażliwiona. Pewno był zmęczony.... Albo...może...on...z kimś...-Agnes zacisnęła usta.
-Sama widzisz! Boisz się to powiedzieć,ale ja powiem :albo gadał jednocześnie z kimś innym!
-Racja. Gołym okiem widać. Miał otwarte też inne okno. No,ale w końcu to nie grzech. Ty nigdy tak nie robisz?
-Robię,ale nie wtedy,gdy gadam z moim chłopakiem!
Agnes przez ułamek sekundy czuła pokusę,by powiedzieć mi,żebym się nie przejmowała.
-Nie dramatyzuj.
-On rozmawiał nie tylko ze mną,rozumiesz? Odpowiedział nie na moje pytanie.
-Myślisz,że poznał tam kogoś?
-Nie,skąd! Przecież by mi powiedział. Dawno się umówiliśmy,że...
-Że?
- ...
-Halo,Alex! Jesteś tutaj? Umówiliście się,że..?
-Że będziemy sobie wszystko mówić,nawet złe rzeczy...żeby mieć szansę coś zrobić.
-Wiec czym się martwisz,bo nie łapie?
-Spowszedniałam mu. Coś się między nami wypaliło.
-A on tobie?
-Nie lubię tych twoich pytań. Wredne są,wiesz? Na razie nie rozmawiamy o mnie,tylko o nim. Już nie jest tak jak dawniej. Kiedyś rzucał wszystko i jak byliśmy na Gadu-Gadu,to rozmawiał tylko ze mną,nawet kilka godzin. Czujesz?
-Mój totalny brak doświadczenia w tych sprawach podpowiada mi,że nie ma się czym przejmować. Jesteś przewrażliwiona i masz za dużo czasu. Swoją drogą,odkąd Rocky pojechał,strasznie się zrobiłaś nerwowa. Taka bardziej nerwowa niż kiedyś. Problem za problemem.
-Wiesz co? Dzięki. Rzeczywiście mnie zrozumiałaś. -rzuciłam.
Siadłam do komputera,weszłam na jakieś strony internetowe ale nic mnie tam nie zainteresowało. A właściwie inaczej: Stukałam w klawisze,a myślałam o Rocky'm.
Nieustannie. Sześćdziesiąt minut na godzinę. Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się,ale zasnąć nie mogłam. Cały czas sobie w głowie krążyły mi myśli typu: Co
teraz robi? O czym myśli? Najchętniej to bym pojechała teraz do niego. Umieram z tęsknoty. Myślę,że miłość to przeważnie nagły poryw,okupiona jest cierpieniem,tęsknotą,bólem serca i duszy. (Cóż wiemy o miłości mając osiemnaście lat-tyle jeszcze nie mam ,ale przecież już niedługo...)
*Agnes*
Czuje się źle,wiem że muszę jej pomóc. Chociaż trochę. Poszłam do naszego pokoju,siedziała tam całkiem sama. Robiło mi się przykro,widząc ją taką przygnębioną i smutną. Usiadłam przy niej,najwidoczniej potrzebowała kogoś,kto ją pocieszy.
-Ej co ty tak sama siedzisz?
-Rozmyślam nad tym...co będzie dalej.
-Alex,jeszcze tylko kilka dni...On zaraz przyjedzie.
-Tylko że potem znów pojedzie.
Spojrzałam na drobną,mizerną twarz przyjaciółki. Alex miała zapadnięte oczy,ziemistą cerę. Wyglądała,jakby była ciężko chora.
10 września 2014
Rozdział 24
Wieczór,godzina 22:19. Gadu-Gadu.
Alex: Rocky,powiedzmy sobie szczerze: coś jest między nami nie tak.
Rocky: Dobrze,że o tym piszesz,bo ja też to zauważyłem.
Alex: Powiedz mi: o co chodzi?
Rocky: Mnie o nic nie chodzi. To ty jesteś jakaś zmieniona odkąd wyjechałem...
Alex: Nic podobnego. Ja jestem normalna!
Rocky:A jednak...
Alex: Żadne "jednak". Ty ty zachowujesz się,jakbyś...zresztą nie wiem...
Rocky: To ty jesteś dziwna...
Alex: Ja? To ty!
Rocky: Dlaczego dziś nie odebrałaś telefonu ode mnie? W czym Ci tak przeszkadzałem?
Alex: W niczym. Zapomniałam komórki z domu.
Rocky: Co ty mi piszesz? Nigdy nie zapominasz...
Alex: Ale dziś tak. Słowo honoru,że jej nie miałam ze sobą.
Rocky: Na pewno.?
Alex: Na pewno. Dlaczego tak Cię to zdenerwowało?
Rocky: Sam nie wiem. Pomyślałem,ze może kogoś poznałaś i jesteś z nim.
"Słodki,kochany! On jest po prostu zazdrosny. Jak dobrze..."
Poczułam,jak olbrzymi głaz spada mi z serca.
Alex: To dlatego byłeś taki zły?
Rocky: Dlatego. Na pewno zapomniałaś? Bo strasznie mi było przykro. Pomyślałem,że odrzuciłaś połączenie ode mnie.
Alex: Skąd! Nigdy czegoś takiego bym nie zrobiła.
Rocky: Kiedyś na pewno tak zrobisz,czuje to.
Alex: Nigdy tak nie zrobię! Ani kiedyś,ani na pewno. Nigdy!
Rocky: Nigdy?
Alex: Nigdy! Kocham Cię,wiesz?
Rocky: Wiem. Ja Ciebie też.
Odsunęłam się od klawiatury i oparłam o fotel. Przymknęłam oczy i głęboko westchnęłam "Boże,więc chodziło tylko o to! Zapomniałam komórki,a on był zazdrosny.
Tylko tyle. Po prostu. Stąd ta sztywność,ta okropna obcość,ten brak tematów. Był na mnie wściekły. Jak to dobrze..." Wyprostowałam się i wyciągnęłam dłonie,żeby
napisać mu jeszcze kilka bardzo słodkich słów,zapewnić o swojej miłości,pogadać o wszystkim i o niczym-jak kiedyś...za starych dobrych czasów.
Alex: To co,pogadamy jutro?
Rocky: Nie,nie mogę,sorry. Poza tym nie za bardzo spodobało mi się zakończenie. Wolę bez kropki nad i.
Przeczytałam jeszcze raz. I jeszcze. Chciałam zapytać,o co chodzi Rocky'emu,ale nie musiałam pytać. Zrozumiałam.
"Woli bez kropki? Jasne,każdy woli. Nikt nie lubi łopatologii. Ciekawe,o jakiej książce rozmawiają... Rozmawiają? Z kim on rozmawia? Ze mną,to jasne,ale nie o literaturze,więc...z kim jeszcze... A pamiętam,jak kiedyś mówił,że jak jest ze mną na Gadu-Gadu,to stawia sobie moje zdjęcie obok monitora i cały świat mu znika. Kiedyś...Właśnie,kiedyś. Kiedyś na pewno tak robił.."
Alex: Rocky,powiedzmy sobie szczerze: coś jest między nami nie tak.
Rocky: Dobrze,że o tym piszesz,bo ja też to zauważyłem.
Alex: Powiedz mi: o co chodzi?
Rocky: Mnie o nic nie chodzi. To ty jesteś jakaś zmieniona odkąd wyjechałem...
Alex: Nic podobnego. Ja jestem normalna!
Rocky:A jednak...
Alex: Żadne "jednak". Ty ty zachowujesz się,jakbyś...zresztą nie wiem...
Rocky: To ty jesteś dziwna...
Alex: Ja? To ty!
Rocky: Dlaczego dziś nie odebrałaś telefonu ode mnie? W czym Ci tak przeszkadzałem?
Alex: W niczym. Zapomniałam komórki z domu.
Rocky: Co ty mi piszesz? Nigdy nie zapominasz...
Alex: Ale dziś tak. Słowo honoru,że jej nie miałam ze sobą.
Rocky: Na pewno.?
Alex: Na pewno. Dlaczego tak Cię to zdenerwowało?
Rocky: Sam nie wiem. Pomyślałem,ze może kogoś poznałaś i jesteś z nim.
"Słodki,kochany! On jest po prostu zazdrosny. Jak dobrze..."
Poczułam,jak olbrzymi głaz spada mi z serca.
Alex: To dlatego byłeś taki zły?
Rocky: Dlatego. Na pewno zapomniałaś? Bo strasznie mi było przykro. Pomyślałem,że odrzuciłaś połączenie ode mnie.
Alex: Skąd! Nigdy czegoś takiego bym nie zrobiła.
Rocky: Kiedyś na pewno tak zrobisz,czuje to.
Alex: Nigdy tak nie zrobię! Ani kiedyś,ani na pewno. Nigdy!
Rocky: Nigdy?
Alex: Nigdy! Kocham Cię,wiesz?
Rocky: Wiem. Ja Ciebie też.
Odsunęłam się od klawiatury i oparłam o fotel. Przymknęłam oczy i głęboko westchnęłam "Boże,więc chodziło tylko o to! Zapomniałam komórki,a on był zazdrosny.
Tylko tyle. Po prostu. Stąd ta sztywność,ta okropna obcość,ten brak tematów. Był na mnie wściekły. Jak to dobrze..." Wyprostowałam się i wyciągnęłam dłonie,żeby
napisać mu jeszcze kilka bardzo słodkich słów,zapewnić o swojej miłości,pogadać o wszystkim i o niczym-jak kiedyś...za starych dobrych czasów.
Alex: To co,pogadamy jutro?
Rocky: Nie,nie mogę,sorry. Poza tym nie za bardzo spodobało mi się zakończenie. Wolę bez kropki nad i.
Przeczytałam jeszcze raz. I jeszcze. Chciałam zapytać,o co chodzi Rocky'emu,ale nie musiałam pytać. Zrozumiałam.
"Woli bez kropki? Jasne,każdy woli. Nikt nie lubi łopatologii. Ciekawe,o jakiej książce rozmawiają... Rozmawiają? Z kim on rozmawia? Ze mną,to jasne,ale nie o literaturze,więc...z kim jeszcze... A pamiętam,jak kiedyś mówił,że jak jest ze mną na Gadu-Gadu,to stawia sobie moje zdjęcie obok monitora i cały świat mu znika. Kiedyś...Właśnie,kiedyś. Kiedyś na pewno tak robił.."
5 września 2014
Rozdział 23
-Długo śpi?
-Ponad godzinę. Strasznie płakała,gdy przyszłam.
-Pytałaś ją dlaczego?
-Głowa ja boli.
-Akurat! Jak się ma siedemnaście lat,to nie płacze się z byle powodu.
-Głowa ją boli,to nie jest byle powód. O co ci chodzi?
-Wy,kobiety jesteście takie kruche. Rozklejacie się z głupiego powodu,to jest chore moim zdaniem.
-Ej Ross widziałam,że ostatnio zafascynował cię świat poezji. Czytałeś i nic ci to nie dało? Nie wyczuwasz,że to coś subtelnego?...Ona płacze z powodu czegoś innego.
-Czego? Coś się stało?
-Stało się! Ona tęskni. Te 3 miesiące są dla niej jak całe życie. To nie jest dla ciebie "coś subtelnego"?
-Chyba nie. W ogóle o co chodzi?
-Przeżycia psychiczne. Człowiek ma psychikę,życie wewnętrzne. Pamiętasz jeszcze takie pojęcia? Kojarzą ci się z czymś? Już rozumiesz?
Nie spałam już od kilku minut,ale teraz za nic nie chciałam otworzyć oczu i zobaczyć pochylonych nade mną przyjaciół. Po kilku minutach plac boju był pusty. Wtedy
wstałam. Włączyłam komputer i weszłam na Gadu-Gadu. Rocky był dostępny. Poskarżył się mi na beznadziejną pogodę,a ja mu na masę nauki w szkole. Tak bardzo chcieliśmy się spotkać,ale wiedzieliśmy że to przecież niemożliwe. Następnego dnia wyglądałam koszmarnie. Pod moimi oczami widniały dwie ciemne podkowy,usta obrzmiałe,nawet włosy wyglądały na przemęczone. Weszłam do szkoły z bólem głowy. Agnes,która wyszła do szkoły wcześniej niż ja,siedziała w szatni. Było tam jeszcze kila osób,ale pozostałym mrugnęłam tylko jakieś ogóle "hej".
-Cześć,Alex. Ciężka noc?
-Ciężkie życie.
-Właśnie...-powiedziała cicho Agnes.
Uważnie spojrzała na mnie.
-Coś nie tak? -zapytała.
-Nie,wszystko dobrze.
-Na pewno? Jakoś dziwnie wyglądasz.
-Tak,na pewno. Nie martw się.
-Będę się martwic,toś ty moja kumpela. -szturchnęła mnie lekko w ramię. -Może pójdziemy gdzieś potem? Do kina albo na zakupy?
-Nie jestem w nastroju.
-Dlaczego?
-Mówiłam ci. Nie mam ochoty. To wszystko mnie dołuje. Matura,prezentacja,egzaminy...Nie daje rady.
-Jasne,rozumiem. Widziałam kiedyś taki napis na koszulce: "Żyj tak,jakby nie było jutra".
Obie czułyśmy się niezręcznie. Chciałyśmy porozmawiać,a nie umiałyśmy. Dopiero gdy do szatni wpadł Ross,uśmiechnęłyśmy się do niego,jakby przybyła odsiecz.
-Ale mam dobry dzień! Nie uwierzycie!
-Co się stało? -zapytałam roześmiana.
-Okropnie boli mnie brzuch.
-I co w tym dobrego?
-To,że zwalniam się ze szkoły. Ostatnie dwie lekcje. A co u was?
-W porządku. -powiedziałyśmy jednocześnie.
Kłamałam. Robiłam dobrą minę do złej gry. Tak bardzo chciałabym,żeby u mnie też było w porządku. Żebym mogła tak powiedzieć. Przebierałyśmy się na WF. Nie znosiłam tego przedmiotu i wszystkiego,co się z nim wiązało,a w szczególności przebierania się w ciasnej,zatęchłej szatni,na oczach wszystkich koleżanek. Na niczym nie mogłam się skupić.
-Ponad godzinę. Strasznie płakała,gdy przyszłam.
-Pytałaś ją dlaczego?
-Głowa ja boli.
-Akurat! Jak się ma siedemnaście lat,to nie płacze się z byle powodu.
-Głowa ją boli,to nie jest byle powód. O co ci chodzi?
-Wy,kobiety jesteście takie kruche. Rozklejacie się z głupiego powodu,to jest chore moim zdaniem.
-Ej Ross widziałam,że ostatnio zafascynował cię świat poezji. Czytałeś i nic ci to nie dało? Nie wyczuwasz,że to coś subtelnego?...Ona płacze z powodu czegoś innego.
-Czego? Coś się stało?
-Stało się! Ona tęskni. Te 3 miesiące są dla niej jak całe życie. To nie jest dla ciebie "coś subtelnego"?
-Chyba nie. W ogóle o co chodzi?
-Przeżycia psychiczne. Człowiek ma psychikę,życie wewnętrzne. Pamiętasz jeszcze takie pojęcia? Kojarzą ci się z czymś? Już rozumiesz?
Nie spałam już od kilku minut,ale teraz za nic nie chciałam otworzyć oczu i zobaczyć pochylonych nade mną przyjaciół. Po kilku minutach plac boju był pusty. Wtedy
wstałam. Włączyłam komputer i weszłam na Gadu-Gadu. Rocky był dostępny. Poskarżył się mi na beznadziejną pogodę,a ja mu na masę nauki w szkole. Tak bardzo chcieliśmy się spotkać,ale wiedzieliśmy że to przecież niemożliwe. Następnego dnia wyglądałam koszmarnie. Pod moimi oczami widniały dwie ciemne podkowy,usta obrzmiałe,nawet włosy wyglądały na przemęczone. Weszłam do szkoły z bólem głowy. Agnes,która wyszła do szkoły wcześniej niż ja,siedziała w szatni. Było tam jeszcze kila osób,ale pozostałym mrugnęłam tylko jakieś ogóle "hej".
-Cześć,Alex. Ciężka noc?
-Ciężkie życie.
-Właśnie...-powiedziała cicho Agnes.
Uważnie spojrzała na mnie.
-Coś nie tak? -zapytała.
-Nie,wszystko dobrze.
-Na pewno? Jakoś dziwnie wyglądasz.
-Tak,na pewno. Nie martw się.
-Będę się martwic,toś ty moja kumpela. -szturchnęła mnie lekko w ramię. -Może pójdziemy gdzieś potem? Do kina albo na zakupy?
-Nie jestem w nastroju.
-Dlaczego?
-Mówiłam ci. Nie mam ochoty. To wszystko mnie dołuje. Matura,prezentacja,egzaminy...Nie daje rady.
-Jasne,rozumiem. Widziałam kiedyś taki napis na koszulce: "Żyj tak,jakby nie było jutra".
Obie czułyśmy się niezręcznie. Chciałyśmy porozmawiać,a nie umiałyśmy. Dopiero gdy do szatni wpadł Ross,uśmiechnęłyśmy się do niego,jakby przybyła odsiecz.
-Ale mam dobry dzień! Nie uwierzycie!
-Co się stało? -zapytałam roześmiana.
-Okropnie boli mnie brzuch.
-I co w tym dobrego?
-To,że zwalniam się ze szkoły. Ostatnie dwie lekcje. A co u was?
-W porządku. -powiedziałyśmy jednocześnie.
Kłamałam. Robiłam dobrą minę do złej gry. Tak bardzo chciałabym,żeby u mnie też było w porządku. Żebym mogła tak powiedzieć. Przebierałyśmy się na WF. Nie znosiłam tego przedmiotu i wszystkiego,co się z nim wiązało,a w szczególności przebierania się w ciasnej,zatęchłej szatni,na oczach wszystkich koleżanek. Na niczym nie mogłam się skupić.
3 września 2014
Rozdział 22
-Alex..
-Nic mi nie jest. Wszystko w porządku. Na pożegnanie dał mi fajnego lewka. Pokaże ci,taki śmieszny,beżowy. To jest Leon.
Śliczny,prawda? Nazwałam go Leon,bo to chyba najlepsze imię dla lwa. Mówiłam ci,że Rocky strasznie się opalił,ma plamy na plecach i będzie musiał brać laser,żeby wyrównać pigmentację? To będzie pierwszy znany mi osobiście człowiek,który odda się w ręce chirurgów plastycznych. Może i ja przy okazji coś sobie zoperuje,może zrobię sobie dodatkowe ucho albo odessę tłuszcz z powiek..
-Alex,nie płacz.
-To złudzenie. Przecież ja nigdy nie płaczę,prawda?
-Może. Chyba tak.
Agnes podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
Nie bardzo wiedziała,co się dzieje,bo nie chciałam nic powiedzieć.
-Dobra,koniec. Nic się nie stało. A co u ciebie? Masz coś ciekawego? Mów,to może się uspokoję.
-Widzę,że ci lepiej. Jak zwykle mam coś nowego.
-A ty lubisz poezję? -wtrąciłam,a moja przyjaciółka ucieszyła się,że jej słucham.
-Jak najbardziej! Kocham! Nie wiedziałaś? -Roześmiała się. -I wiesz,kilka pocałunków,jakieś skromne pieszczoty...raz,drugi,
trzeci. Potem oboje się rozkręciliśmy i nagle on bierze mnie za rękę,całuje i z powagą oświadcza,że musi mi coś powiedzieć. Wytrzeszczam oczy. Wiesz,czego się spodziewam. Wyznań. A on mówi,że jest uczulony na banany. Co tak patrzysz? Aż takie beznadziejne? Hahahaha,no co? To jest trochę zabawne....Dobra mam jeszcze drugą historię. Alex,co ci jest?
-Głowa mnie boli. Chyba się przegrzałam. Nie gniewaj się,jutro pogadamy.
-Nie ma sprawy. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to mów. I nie przejmuj się,Rocky na pewno zadzwoni.
Następnego dnia razem z Agnes siadłyśmy do komputera,sprawdzałyśmy jakieś strony internetowe,zamówiłyśmy pizze itp.
-Ej,ktoś chce się z nami połączyć. -powiedziałam pokazując na ekran.
-Kto to?
-Zobacz. -moja koleżanka połączyła się z kimś kto łączył się z nami i chciał rozmawiać przez wideo. To był Rocky. Nareszcie,
odezwał się.
-Cześć Agnes! Jestem.
-Ja też tutaj jestem. -powiedziałam machając do Rocky'ego.
-Alex! Ale jesteś blada!
-Nie uwierzysz,jakieś trzy dni temu się strułam...zjadłam nieumytą śliwkę. Jedną. Myślałam,że umrę. Dosłownie.
-To kiepsko,współczuje. Co w ogóle u was słychać?
-Nic ciekawego,ale strasznie tęsknie.
-Ja też.
Nagle jakoś skończyły nam się tematy. Rocky się rozłączył.
-Ej co jest,dlaczego skończyliście rozmawiać?
-No bo nie mamy o czym.
-Tak szybko?
-Może to tęsknota za nim...za bardzo mnie to wszystko dobija. -czułam jak łzy napływają mi do oczu.
-Oj nie płacz,niedługo znowu będziecie razem. -przytuliła mnie.
-Mam już tego dosyć. Idę do sypialni.
Siedziałam na łóżku. Myślałam tylko o Rocky'm. Tylko i wyłącznie. Nie mogłam zasnąć.Wstałam z łóżka i poszłam umyć ręce. Odruchowo spojrzałam w lustro.
"Mam siedemnaście lat i co miałam przeżyć,już przeżyłam. Dlaczego tak bardzo tęsknie? Za łatwo to wszystko poszło..." -myślałam. Wiedziałam,że nie. Oczywiście,że straciłam zapał i serce.
-Co się stało? -zobaczyłam stojącą Agnes w progu łazienki.
Zanim jej odpowiedziałam,zamrugałam powiekami. Nie dlatego,żeby ukryć łzy,tylko ze zdziwienia,jaki brak wyczucia wykazują moi najbliżsi.
"Nie możesz po prostu udać,że nic nie widzisz i się czymś zając?". -mówiłam sobie w myślach.
-Nic się nie stało,po prostu boli mnie głowa.
-Wzięłaś coś przeciwbólowego?
-Nie,możesz mi coś dać?
To był dobry sposób,żeby się jej pozbyć. Co z tego,że tylko na chwilę? Wtedy zdążę się już uspokoić.
-Weź to.
-Dobrze.
Wzięłam od przyjaciółki tabletkę,grzecznie popiłam i połknęłam. Uśmiechnęłam się.
-Lepiej?
-Dzięki...za proszek i za to,że ze mną pogadałaś.
"Dzięki za to,że nic nie chcesz wiedzieć".
-To się nazywa przyjaźń. Zawsze możesz na mnie liczyć. Jest coś do jedzenia?
-Wsadź pizze do mikrofali.
">>To się nazywa przyjaźń. Zawsze możesz na mnie liczyć"<< I kto to mówi! Mam jej czasami dosyć,w zasadzie chciałabym żeby mi wreszcie powiedziała,że mnie nienawidzi. Tabletkę wzięłam,nie patrząc,co mi daje. A jakby dała mi truciznę...? Co ja bredzę?! Z tej tęsknoty zaczynam wymyślać historię. Koniec. Myję twarz i...albo nie,lepiej poleżę jeszcze chwilę...tylko chwilę..
-Nic mi nie jest. Wszystko w porządku. Na pożegnanie dał mi fajnego lewka. Pokaże ci,taki śmieszny,beżowy. To jest Leon.
Śliczny,prawda? Nazwałam go Leon,bo to chyba najlepsze imię dla lwa. Mówiłam ci,że Rocky strasznie się opalił,ma plamy na plecach i będzie musiał brać laser,żeby wyrównać pigmentację? To będzie pierwszy znany mi osobiście człowiek,który odda się w ręce chirurgów plastycznych. Może i ja przy okazji coś sobie zoperuje,może zrobię sobie dodatkowe ucho albo odessę tłuszcz z powiek..
-Alex,nie płacz.
-To złudzenie. Przecież ja nigdy nie płaczę,prawda?
-Może. Chyba tak.
Agnes podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.
Nie bardzo wiedziała,co się dzieje,bo nie chciałam nic powiedzieć.
-Dobra,koniec. Nic się nie stało. A co u ciebie? Masz coś ciekawego? Mów,to może się uspokoję.
-Widzę,że ci lepiej. Jak zwykle mam coś nowego.
-A ty lubisz poezję? -wtrąciłam,a moja przyjaciółka ucieszyła się,że jej słucham.
-Jak najbardziej! Kocham! Nie wiedziałaś? -Roześmiała się. -I wiesz,kilka pocałunków,jakieś skromne pieszczoty...raz,drugi,
trzeci. Potem oboje się rozkręciliśmy i nagle on bierze mnie za rękę,całuje i z powagą oświadcza,że musi mi coś powiedzieć. Wytrzeszczam oczy. Wiesz,czego się spodziewam. Wyznań. A on mówi,że jest uczulony na banany. Co tak patrzysz? Aż takie beznadziejne? Hahahaha,no co? To jest trochę zabawne....Dobra mam jeszcze drugą historię. Alex,co ci jest?
-Głowa mnie boli. Chyba się przegrzałam. Nie gniewaj się,jutro pogadamy.
-Nie ma sprawy. Jeśli będziesz czegoś potrzebowała to mów. I nie przejmuj się,Rocky na pewno zadzwoni.
Następnego dnia razem z Agnes siadłyśmy do komputera,sprawdzałyśmy jakieś strony internetowe,zamówiłyśmy pizze itp.
-Ej,ktoś chce się z nami połączyć. -powiedziałam pokazując na ekran.
-Kto to?
-Zobacz. -moja koleżanka połączyła się z kimś kto łączył się z nami i chciał rozmawiać przez wideo. To był Rocky. Nareszcie,
odezwał się.
-Cześć Agnes! Jestem.
-Ja też tutaj jestem. -powiedziałam machając do Rocky'ego.
-Alex! Ale jesteś blada!
-Nie uwierzysz,jakieś trzy dni temu się strułam...zjadłam nieumytą śliwkę. Jedną. Myślałam,że umrę. Dosłownie.
-To kiepsko,współczuje. Co w ogóle u was słychać?
-Nic ciekawego,ale strasznie tęsknie.
-Ja też.
Nagle jakoś skończyły nam się tematy. Rocky się rozłączył.
-Ej co jest,dlaczego skończyliście rozmawiać?
-No bo nie mamy o czym.
-Tak szybko?
-Może to tęsknota za nim...za bardzo mnie to wszystko dobija. -czułam jak łzy napływają mi do oczu.
-Oj nie płacz,niedługo znowu będziecie razem. -przytuliła mnie.
-Mam już tego dosyć. Idę do sypialni.
Siedziałam na łóżku. Myślałam tylko o Rocky'm. Tylko i wyłącznie. Nie mogłam zasnąć.Wstałam z łóżka i poszłam umyć ręce. Odruchowo spojrzałam w lustro.
"Mam siedemnaście lat i co miałam przeżyć,już przeżyłam. Dlaczego tak bardzo tęsknie? Za łatwo to wszystko poszło..." -myślałam. Wiedziałam,że nie. Oczywiście,że straciłam zapał i serce.
-Co się stało? -zobaczyłam stojącą Agnes w progu łazienki.
Zanim jej odpowiedziałam,zamrugałam powiekami. Nie dlatego,żeby ukryć łzy,tylko ze zdziwienia,jaki brak wyczucia wykazują moi najbliżsi.
"Nie możesz po prostu udać,że nic nie widzisz i się czymś zając?". -mówiłam sobie w myślach.
-Nic się nie stało,po prostu boli mnie głowa.
-Wzięłaś coś przeciwbólowego?
-Nie,możesz mi coś dać?
To był dobry sposób,żeby się jej pozbyć. Co z tego,że tylko na chwilę? Wtedy zdążę się już uspokoić.
-Weź to.
-Dobrze.
Wzięłam od przyjaciółki tabletkę,grzecznie popiłam i połknęłam. Uśmiechnęłam się.
-Lepiej?
-Dzięki...za proszek i za to,że ze mną pogadałaś.
"Dzięki za to,że nic nie chcesz wiedzieć".
-To się nazywa przyjaźń. Zawsze możesz na mnie liczyć. Jest coś do jedzenia?
-Wsadź pizze do mikrofali.
">>To się nazywa przyjaźń. Zawsze możesz na mnie liczyć"<< I kto to mówi! Mam jej czasami dosyć,w zasadzie chciałabym żeby mi wreszcie powiedziała,że mnie nienawidzi. Tabletkę wzięłam,nie patrząc,co mi daje. A jakby dała mi truciznę...? Co ja bredzę?! Z tej tęsknoty zaczynam wymyślać historię. Koniec. Myję twarz i...albo nie,lepiej poleżę jeszcze chwilę...tylko chwilę..
Subskrybuj:
Posty (Atom)