15 sierpnia 2014

Rozdział 12

Jestem całkowicie przybita. Całą noc nie spałam. Jeszcze nigdy się tak nie czułam,ale fakt może jestem odrobinkę zazdrosna.  Nie mam ochoty wstawać z łóżka.
Najchętniej to bym leżała cały dzień.  Wstałam. Agnes czekała na mnie ze śniadaniem.
-Hej,jak się czujesz?
-Do dupy. Cały świat mi się zawalił,w jednej chwili. -płakałam.
-Ojej. Nie płacz. Zjesz ze mną?
-Nie dzięki,nie jestem w nastroju.
-To może herbaty się napijesz? -zapytała przyjaciółka.
-No dobra. Usiadłam na krzesło,a Agnes przygotowała herbatę i postawiła dzbanek na stoliku. Nalała do filiżanki.  -Muszę się jakoś na nim zemścić. -powiedziałam zadziornie.
-Zrób to co zwykle.
-Czyli? -zapytałam zdziwiona.
-Bądź wredna i zadziorna. Wpadnij jak burza,kiedy będzie stał na korytarzu,i powiedz co o nim myślisz. To moim zdaniem najlepsze rozwiązanie.
-Fajny pomysł. Podoba mi się to.
-Tak przeczuwałam. -zaśmiałyśmy się razem.
Poszłam do szkoły. Przez pierwsze 4 godziny nie odezwałam się do niego.  Biologia. Muszę zacząć coś mówić chociaż jednym słowem.  "Nie chcem,ale muszem".
 Siedzieliśmy z Agnes i Ross'em na dworze i jedliśmy obiad. Nagle do naszego stolika podszedł Rocky.
-Mogę się dosiąść?-zapytał.
-Nie. -powiedziałam zadziornie.
-Ale...
-Powiedziałam nie! -krzyknęłam wkurzona.
-No dobra,przepraszam. -odchodząc chciał mnie pocałować w policzek,ale ja znacząco się odsunęłam dalej.
-Nie mam ochoty,idź sobie.
-No dobra,już idę.-poszedł sobie.
-Ale żeś go załatwiła. Brawo! -przybiłam piątkę z Agnes i Rossem.
-Ma się ten talent. -powiedziałam,poprawiając swoją czarną kamizelkę.
-No pewnie,teraz czas na część drugą. -oznajmiła moja przyjaciółka,ruszając brwiami.
Ostatnia przerwa. Czas działać.  Zobaczyłam Rocky'ego stojącego obok szafek i od razu ruszyłam w jego stronę.
-Ooo cześć Alex. -przywitał się miło,tak jakby nic się nie wydarzyło.  A ja ze złości wyrzuciłam jego książki z szafki. -Ej o co ci chodzi? -zapytał zdziwiony.
-Widziałam jak całowałeś Megan!
-To ona całowała mnie! -krzyczał.
-Taa jasne,uważaj bo uwierzę.
-Mówię prawdę. Wiesz że ciebie mocno kocham!
-Ją też tak mocno kochasz?! -krzyczałam i oblałam go colą.-To koniec.
-Zrywasz ze mną?
-Tak,zgadza się.
-Ale nie możesz tak....
-Może przestanę być dla ciebie ciężarem! -krzyknęłam wychodząc z budynku.
Tak,ja wiem może mnie poniosło i to nie była część naszego planu. Ale co innego miałam zrobić?
Powrót do domu trwał dokładnie godzinę i trzydzieści minut. Fakt bo nikt mnie nie przywiózł. Nie miał mnie kto przywieźć. Po powrocie do domu usiadłam w swoim pokoju. Było cicho,spokojnie,tylko tykanie zegara...  Jestem z siebie dumna. Strasznie,bardzo strasznie dumna! Ale! Co to jest czas? czy w ogóle istnieje?
 Abstrakcyjny,niewyczuwalny,subiektywny. "Chwytaj dzień". "Chwilo trwaj". Co to jest czas?... Poszłam się przejść po parku i przemyśleć parę spraw...
*Agnes*
Nie wiem gdzie była moja przyjaciółka. Powinnam się martwic? Poszłam do kuchni. Zasunęłam żaluzje,wyjęłam z szafki kilka herbatników,wlałam do kubka herbatę i
 usiadłam przy stole. W drzwiach wejściowych zachrupotał klucz,a po chwili w progu stanęła Alex. Miała wyraźnie zaczerwienione oczy i spuchnięte powieki.
-Jesteś sama?-spytała. A Ross gdzie?
-Poszedł do znajomych.
-To dobrze,bo całą drogę myślałam o mnie i Rocky'm. Mogę ci coś powiedzieć?
-Usiądź,napij się herbaty. -zaproponowałam podsuwając jej talerzyk z herbatnikami. -Pewnie. W końcu jestem twoją przyjaciółką.
-Zerwałam z Rocky'm.
-Ooooo! -na nic więcej nie było mnie stać.
Alex znowu się rozpłakała,pochlipała przez chwilę,a potem gwałtownym gestem urwała kawał papierowego ręcznika,wytarła głośno nos,przetarła oczy i z miną wyrażająca opór powiedziała:
-Zerwałam,bo on jest bezczelny. Cham. Zwykły cham.  Wyobraź sobie że Ross ma zapasową dziewczynę na pocieszenie.  A ciebie traktował jak "chwilową rezerwę". Jak się wtedy byś poczuła?
-Jak...szmata.
-Dokładnie. Tyle że ja się na "chwilową rezerwę" nie nadaję. Nie jestem i nigdy nie będę kołem zapasowym. To z jego strony nieuczciwe zagranie!  Wszyscy jego kumple o tym wiedzieli,a żaden mi nie powiedział.  Wyszłam na idiotkę. Na głupią,naiwną idiotkę.
-Oj Alex. Nie mów tak. Jesteś atrakcyjną dziewczyną,.  Zresztą niejeden Rocky na świecie.
-Mówisz jak moja mama.
-No i mam rację. Ale wyjaśnij mi się jak do tego doszło,jak to się stało?
-No powiedziałam mu prosto z  mostu,że widziałam go z Megan. Ale on mówił że to nie on całował ją,tylko ona jego. I że tylko ja się dla niego liczę bla,bla,bla. A
 wiesz,co ja zrobiłam? Wzięłam do ręki butelkę cola-coli jakiegoś kolesia i całą wylałam na jego nowiutki T-shirt. Powiedziałam że zrywam z nim,był taki zaskoczony.
 A ja odeszłam z uniesioną głową i nie obejrzałam sie ani razu. Myślę,że do spodni też mu trochę naleciało. Spojrzałyśmy na siebie i nagle zrobiło się wesoło.
Zaczęłyśmy się śmiać. Zaczęłyśmy sie trząść,chichotać,a z moich oczu popłynęły aż łzy. O rany! Moja przyjaciółka oblała swojego chłopaka colą. Ale zadyma! Alex się uspokoiła. Ja też,choć jeszcze bolały mnie policzki. Siedziałyśmy w kuchni,rozmawiając ze sobą jak nigdy dotąd. Aż wybiła godzina 23.00 i poszłyśmy do łóżek.

1 komentarz:

  1. Ahh takie szczere rozmowy tylko z kumpelą Agnes ^^ Zawsze do usług :D Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń