Poszliśmy do sypialni razem z Ross'em i Agnes,żeby obejrzeć film lub coś w tym stylu. Nasz kochany czarny kotek został sam w kuchni. Trochę się obawiam,bo wciąż mam w głowie słowa Ross'a. Ale co niby może się stac? Przecież to tylko głupi kot. I tak prawie całą godzinę spędzaliśmy na oglądaniu horrorów. Tak jak mówiłam uwielbiam horrory. Nagle z kuchni usłyszeliśmy trzask szkła. Zerwaliśmy się z kanapy. Przyznam,ze wtedy naprawdę się przestraszyłam. Zeszliśmy na dół. Kuchnia wyglądała tak jakby stado słoni po niej przeszło. Okno bylo rozstrzaskane,stół połamany. Totalny bałagan.
-Co? Jak to się stało? -pytała Agnes,wytrzeszczając oczy.
-Nasz kochany kotek. -powiedziałam z przerażeniem.
-Łał! To jest jakaś bestia! Nie kot. -krzyknął Ross.
-W ogóle to,gdzie on jest? -zapytała Agnes.
-Siedzi sobie tam. -pokazałam.
Podeszliśmy do niego powoli. Ku naszemu zdziwieniu siedział sobie spokojnie na kanapie,tak jakby nie stało. Dosłownie był taki kochany.
-Aww,wygląda tak słodko. -powiedziałam .
-Taa,jak śpi. -dokończył Ross.
-Zapomnijmy o tym co tu się stało. Agnes chodź pójdziemy zanieść go do Rocky'ego. -pociągnęłam koleżankę za rękę.
-Stójcie! -krzyknął Ross.
-Ugh no co? -powiedziałam rozzłoszczona.
-Nie możecie dać Rocky'emu tego kota.
-Niby czemu?
-Bo ten kot to diabeł wcielony.
-Oj przestań. Nic się nie stanie.
-Dobra,jak chcesz. Ale jakby co to ostrzegałem.
-Dziękuję. Oww jak nas nie będzie,to ty możesz tu posprzątać. -uśmiechnęłam się.
-Nie jestem waszą sprzątaczką.
-Dam ci 10 dolców.
-Zgoda.
Naszym domem zajmuje się Ross. Jest idealnie. Idziemy do Rocky'ego. Miejmy nadzieję że wszystko wyjdzie zgodnie z wcześniejszym planem. Oby się mu spodobało.
-Ej nie denerwuj się.
-Jak mam się nie denerwować? Kiedy się denerwuje.
-Spoko,wszystko będzie w porządku.
Zapukałam. Mimo że strasznie się bałam.
-Co wy tutaj robicie? -zapytał trochę zdenerwowany.
-Przyszłyśmy żeby coś ci dać.
-Już trochę za późno.
-Ale przynajmniej zobacz co to.
Wyciągnęłam zza pleców naszego kochanego diabełka.
-Zabierz go! -Rocky jakoś dziwnie się zachowywał. Kichał i łzawiły mu oczy. Nie wiedziałam o co chodzi.
Kot wymknął się nam spod kontroli i uciekł,a Rocky wystraszony poszedł do domu. Zostawiając nas samych. A ja posmutniałam w jednej chwili.
-Ej,nie płacz. -pocieszała mnie Agnes.
-Nie,nie płacze. Zostanę tu. Nie poddam się bez walki.
-I bardzo dobrze. Ja poczekam na Ciebie koło domu,ok?
-Dobrze,a ja będę tutaj stać. Choćbym miała zostać tu całą noc.
-Zależy ci,prawda?
-Nawet nie wiesz jak bardzo.
Stałam po domem Rocky'ego. Czekałam i czekałam. Było już po 23.00,ale ja nie poddaje się tak łatwo. Zasnęłam. Nagle na zewnątrz zapaliło się światło. Wyszedł,no w końcu. Teraz mam okazje,żeby szczerze porozmawiać.
-Co ty tu jeszcze robisz tak późno?
-Czekam na Ciebie. -powiedziała wstając z ziemi.
-Pewnie ci zimno,czekaj. -nałożył na mnie swoja bluzę.
-Nie musisz tego robić.
-Ale chce. -uśmiechnął się. -Co to za akcja z tym kotem?
-Chciałam ci zrobić niespodziankę.
-Nie trafny prezent.
-Dlaczego?
-Bo mam alergię na koty. Zapomniałem Ci powiedzieć. -odchodził.
-Rocky.
-No co? -odwrócił się.
-Poczekaj... przepraszam za wszystko. Za to że byłam zazdrosna,za tą akcję z tym kotem chciałam tylko dobrze. Bo mówiłeś,że mnie już nie kochasz i...-nie dokończyłam,bo Rocky niespodziewanie namiętnie mnie pocałował.
-Wciąż mnie kochasz.
-A przestałem? -powiedział.
-Aww. -pisnęła pod nosem Agnes,która stała za domem. -Chyba mi się coś należy.
-Tak dziękuję Agnes,a teraz wynocha. -powiedziałam żartobliwie,a potem ja z Rocky'm namiętnie się całowaliśmy. Tak bez przerwy.
-Pozadławiajcie się własnymi językami. -poszła,a my ciągle nie przerywaliśmy pocałunków.
*Agnes*
Cieszę się,że między Rocky'm i Alex już jest wszystko dobrze,bo razem wyglądają naprawdę uroczo. Ehh...już po północy? Szybko to wszystko zleciało. Ciekawe jak poszło Ross'owi z sprzątaniem naszej kuchni? Weszłam do domu,byłam potwornie zdziwiona.
-Wow,tu jest jeszcze lepiej niż wtedy,kiedy się wprowadzałam.
-Podziękuj mi.
-Dziękuje. Hyhy-zaśmiałam się i pocałowałam chłopaka.
-A gdzie Alex? -zapytał.
-Została z Rocky'm.
-Tak. Udało sie.
-I co z tym kotem?
-Kot uciekł,w sumie Rocky na początku też,i okazało się że ma alergie na koty.
-Właśnie to chciałem wam powiedzieć,ale wy mnie nie słuchałyście.
-Ja Cię słuchałam. Alex nie.
-To jej wina.
-Ale w sumie ten kot trochę pomógł,gdyby nie on wróciłabym teraz z zapłakaną Alex,a tak jest szczęśliwa.
-Chyba masz rację. A sprawisz żebym ja był szczęśliwy?
-No jasne,kotku.
W jego oczach pojawił się ogień pożądania. Strasznie tego chciał,ja chyba też. Powoli zbliżaliśmy się do siebie i namiętnie całowaliśmy. Dalej stojąc na nogach,rozbieraliśmy się. Ross mocno wszedł we mnie. Kochaliśmy się długo,szybko i mocno. To było nieziemskie. On ma to coś w sobie...
Wow! No rzeczywiście strasznie nudny ten rozdział XD Ta akcja z kotem była taka dobra XD A co mi się najbardziej podobało, ty już dobrze wiesz :3 Mrr :3 xD Czekam :*
OdpowiedzUsuń